Autosan nie chce zwalniać

Jeszcze w połowie września media obiegła informacja o ciężkiej sytuacji finansowej mieszczącej się w Sanoku firmy Autosan, znanego polskiego producenta m.in. autobusów. Firma złożyła wówczas wniosek o ogłoszenie upadłości. Teraz pojawiły się nowe informacje w sprawie jej przyszłości.

W przekazanym wówczas wniosku o upadłość, władze Autosanu poinformowały, że powodem takiej decyzji był brak wystarczającej ilości rentownych zamówień. To spowodowałoby, że bieżący rok byłby kolejnym z rzędu, który zakończyłby się ujemnym wynikiem finansowym. Grupa Sobiesław Zasada, właściciel fabryki, sprzedała pakiet akcji Autosanu prywatnej osobie za symboliczną złotówkę. W poprzedni poniedziałek, 7 października, Sąd w Kielcach ogłosił z kolei upadłość likwidacyjną fabryki.

Autosan chce jednak kontynuować produkcję swoich flagowych produktów. Syndyk firmy poinformował bowiem, że przedsiębiorstwo posiada jeszcze wystarczające środki na dokończenie produkcji zamówionych 10 autobusów. Termin realizacji zamówień to październik lub listopad. Do wznowienia produkcji potrzebne jest spełnienie dwóch czynników – przede wszystkim zamawiający muszą potwierdzić u syndyka swe zamówienie, a sama firma potrzebuje kilku dni na zakup niezbędnych materiałów i komponentów. Wznowienie produkcji oznaczałoby przede wszystkim to, że do pracy mogłoby wrócić prawie 100 członków załogi. Syndyk oznajmił niedawno, że jego zdaniem upadłość firmy, nie oznacza likwidacji fabryki.

W poniedziałek na stronie Spółki poinformowano, że firma „kontynuuje produkcję we wszystkich sektorach swojej działalności gospodarczej. Posiadane zaplecze finansowe i materiałowe umożliwia podjęcie pracy przez część załogi po przestoju, który miał miejsce od 20 września br. Istnieją więc warunki do kontynuacji realizacji kontraktów i umów zawartych przed dniem 7 października br., o ile potwierdzą je zamawiający”.

Obecnie Autosan posiada również ponad 1 mln zł długu wobec miasta. Według burmistrza, Wojciecha Blecharczyka, kwota ta nie może zostać umorzona z dwóch względów – po pierwsze nie jest to możliwe z punktu prawnego, a po drugie miasto nie może pozwolić sobie na takie działanie pod względem finansowym.