Kontrola urządzeń kontrolujących
- Utworzono: środa, 16, styczeń 2013 11:44
Najwyższa Izba Kontroli rozpoczęła kontrolę fotoradarów - jedną z kilku, jakie zostały zaplanowane na rok 2013. Chodzi m.in. o sprawdzenie, czy fotoradary stacjonarne zostały ustawione w tych miejscach, w których wcześniej zdarzały się wypadki lub w tych, które wyszczególniono w analizach zagrożeń w ruchu drogowym.
Wcześniejsze kontrole prowadzone przez NIK wskazywały bowiem, że "nie zawsze miejsca kontroli fotoradarowej były wybierane na podstawie analizy wypadków, kolizji i zdarzeń zagrażających bezpieczeństwu kierowców i pieszych". Jak więc je dobierano? Cóż, okazuje się, że często w taki sposób, by jak najbardziej wspomóc lokalne samorządy wpływami z mandatów... Fotoradary niejednokrotnie rozmieszczano zatem bez większego związku z miejscami groźnymi dla pieszych i zmotoryzowanych.
Ambicją NIK jest sprawdzenie, czy fotoradary stawiane w ostatnich latach przyczyniły się do spadku liczby wypadków drogowych. Wszyscy wiemy zresztą, że ostatnio wokół fotoradarów toczy się ostry spór, w którym udział biorą - na różnych poziomach - chyba wszyscy: od "szarych obywateli" aż po czołowych publicystów i polityków. Dość powszechne jest oburzenie na fakt, że władze zdecydowały się zakupić 300 dodatkowych fotoradarów, które zostaną rozmieszczone w różnych miejscach w kraju.
Pewnym paradoksem jest to, że z jednej strony dochody z fotoradarów mają być istotnym elementem budżetu (minister Rostowski przewiduje 1,2 mld zł wpływów z tego tytułu), z drugiej natomiast wszystko odbywa się pod pozorem dbania o nasze bezpieczeństwo. Wynika z tego jednak pewien dysonans: otóż jeżdżenie zgodnie ze wszystkimi przepisami okazuje się działaniem co najmniej równie "niepatriotycznym" jak spektakularna ucieczka aktora Depardieu z obszaru francuskiego ucisku podatkowego - ale z drugiej strony łamanie przepisów też trudno pochwalać...
B. Garga
Menu
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 2262 gości