Polscy żołnierze pojadą do Mali?

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski uważa, że możliwy jest udział polskich żołnierzy w misji szkoleniowej wojsk Unii Europejskiej w Mali. Sprawa nie jest jednak pewna, ponieważ nie zapadły jeszcze żadne wiążące decyzje. Sikorski zwrócił jednak uwagę na to, że w Mali postępuje ekspansja islamskich fundamentalistów, doszło także do złamania zawieszenia broni i pojawiło się realne ryzyko, że muzułmańscy radykałowie przejmą całą władzę. Według Sikorskiego jest to tym bardziej niebezpieczne, że Mali znajduje się stosunkowo niedaleko od granic Unii Europejskiej.

Wszystko to nie oznacza jednak, że polscy i unijni żołnierze mieliby w Mali walczyć. Ewentualna misja miałaby charakter szkoleniowy, a to znaczy, że żołnierze państw UE (w tym być może Polacy) szkoliliby funkcjonariuszy lokalnych sił malijskich.

W Mali trwają obecnie walki pomiędzy oddziałami rządu rezydującego w Bamako na południu kraju, a islamskimi radykałami, którzy opanowali północ państwa i teraz mają zamiar przejąć pełnię władzy. Radykałowie ci wcześniej walczyli po stronie Tuaregów z Narodowego Ruchu Wyzwolenia Azawadu (również przeciwko rządowi centralnemu), później jednak oba te stronnictwa pokłóciły się, ponieważ MNLA jest daleka od formy islamu prezentowanej przez fundamentalistów z Ansar Dine. Pod koniec maja 2012 Tuaregowie, choć dotąd deklarowali chęć walki z islamistami, zgodzili się na wprowadzenie w Azawadzie prawa szariatu. Porozumienie było jednak krótkotrwałe i zaraz między obiema stronami rozpoczęły się walki. Na razie fundamentaliści są na tyle silni, że wyruszyli na południe.

W czasie bitwy o miasto Konna o interwencję zagraniczną poprosił prezydent Mali Dioncounda Traoré. Wieczorem 11 stycznia nad miastem pojawiły się francuskie samoloty, w wyniku czego armia rządu malijskiego odzyskała kontrolę nad miastem. Od piątku francuskie myśliwce Mirage i Rafalle oraz śmigłowce Gazelle wytrwale atakują magazyny i kryjówki muzułmańskich partyzantów.

Kamil Kiermacz