• WIG
  • WIG20
  • WIG30
  • mWIG40
  • WIG50
  • WIG250
WALUTY
WSKAŹNIKI MAKRO
SymbolWartość
Inflacja CPI16.6%
Bezrobocie5.0%
PKB1.4%
Stopa ref.5.75%
WIBOR3M5.86%
logo sponsora
GIEŁDY - ŚWIAT
INDEKSY - POLSKA
TOWARY

Reklama AEC

Przebicie do głównego nurtu

nurt

Zdarza się niekiedy, że pewne idee, pomysły, koncepcje, które przez długi czas uważane są za niepoważne, nierealne i fantastyczne, w pewnych okresach czasu zaczynają powoli przenikać, wręcz przesączać się do informacyjnego mainstreamu. Zaczyna się bardzo niepozornie - od luźnych wzmianek, dyskretnych nawiązań i uwag na marginesie, poprzez wstępne próby oswojenia tematu i zasugerowania, że być może "coś jest na rzeczy", aż po potraktowanie danego postulatu jako najzupełniej uprawnionego w dyskusji. Ba, niekiedy dochodzi nawet do jego realizacji! Przykładowo, jeszcze w latach 90-tych postulat zniesienia poboru do wojska był domeną z jednej strony środowisk kontrkulturowych, z drugiej zaś niewielkich grup konserwatywnych liberałów - i wówczas w powszechnym odczuciu był nierealny, albo i szkodliwy. Po kilkunastu latach stał się natomiast nie tylko hasłem partii i mediów głównego nurtu, ale został wręcz wcielony w życie.

Analogicznie rzecz miała się z wieloma innymi koncepcjami - lewicowymi i prawicowymi, ekonomicznymi, ustrojowymi, prawnymi czy obyczajowymi. Znamienne jest to, że przykłady te pokazują, jak bardzo nasze postrzeganie określonych pomysłów zależy nie od nich samych, ale od tego, kto je głosi - lub też, co sądzi o nich nasze otoczenie. Oczywiście wcale nie jest tak, że powinniśmy na przekór wszystkim i wszystkiemu obnosić się z poparciem dla każdego niszowego projektu, podobnie jak nie ma powodu, by opowiadać się za nim tylko dlatego, że stał się już popularny. Ważne jest jednak, by mieć odwagę myśleć krytycznie, a także długoterminowo, zdając sobie sprawę z tego, że w historii nic nie jest trwale i niezmiennie przesądzone.

Uwagi te przyszły mi do głowy na marginesie lektury tekstu p. Marcina Goettiga, który pozwolił sobie opisać proces kreacji pieniądza przez współczesne banki. Autor wykazał na podstawie statystyk, że jedynie 11 proc. krążącego w obiegu pieniądza to efekt emisji podejmowanej przez NBP. Skąd zatem bierze się cała reszta? Być może na ogół się nad tym nie zastanawiamy, ale też nie jest to żadna tajemnica. Pieniądz jest kreowany przez banki, które są przedsiębiorstwami o uprzywilejowanym statusie. Jak trafnie zauważa p. Goettig: "Bank swoją decyzją wykreował zarówno depozyt jak i kredyt. Wcale nie musiał najpierw zgromadzić depozytów, by z nich następnie udzielić kredytu. Dzięki przyznanym mu przez państwo uprawnieniom po prostu stworzył nowe pieniądze wymienialne w banku centralnym na gotówkę".

W rzeczy samej, tak właśnie się dzieje. Mówienie o tym nie jest jeszcze może szczególnie awangardowe, niemniej we wspomnianym tekście wyczuć można jeśli nie nutkę wątpliwości co do słuszności całej operacji, to przynajmniej wyraz zastanowienia nad nią. To bardzo ważne, albowiem na ogół nie zastanawiamy się nad tego rodzaju mechanizmami, traktując je jako oczywistość. Szanowny autor zastanawiać się zaczyna, ale - co ciekawe - nie idzie w tym zbyt daleko. Odpowiadając sam sobie na pytanie "czy istnieje alternatywa?" (tj. alternatywa dla nakręcania spirali długu i generowania pieniądza z powietrza, ograniczanego tylko arbitralnymi wytycznymi banku centralnego) przedstawia pewną koncepcję: "Teoretycznie można sobie wyobrazić sytuację, że bank centralny, dbając o poziom inflacji wprowadzałby do obiegu nowe pieniądze, które dawałyby gospodarce się rozwijać, a nie rodziłyby długów. Z kolei banki nie mogłyby tworzyć nowych pieniędzy, a tylko finansować inwestycje z istniejących depozytów, tak jak na przykład robią to fundusze private equity".

Oto i pomysły z "marginesu" współczesnej ekonomii zaczynają powoli przesączać się do debaty na popularnych portalach. Wydaje się jednak, że to do pewnego stopnia wyważanie otwartych drzwi - w tym sensie, że koncepcja rozdzielenia działalności kredytowej i depozytowej banku to żadne novum, wszak przez ostatnich kilkadziesiąt lat była ona podnoszona przez takich choćby ekonomistów jak Rothbard czy Jesus Huerta de Soto. Pieniądz wybrany przez rynek (byłoby to zapewne złoto), stuprocentowe rezerwy i - co za tym idzie - brak możliwości kreowania fiducjarnego pieniądza - oto jedna z recept na nadużycia i destabilizację współczesnego systemu finansowego. Nie jest tu moim celem przekonywanie kogokolwiek do słuszności tego pomysłu, wymagałoby to bowiem długiej i złożonej dyskusji. Dość powiedzieć, że poświęcona zagadnieniu książka Jesusa Huerty de Soto (dostępna za darmo po polsku!) liczy sobie ponad 700 stron, a oprócz zagadnień ekonomicznych porusza także prawnicze, historyczne i etyczne. Istotne w tym momencie jest co innego: dopóki koncepcje takie propagowane są przez stosunkowo wąską grupę "austriaków", figurujących w podręcznikach jako "szkoła heterodoksyjna" i notorycznie mylonych ze szkołą Miltona Friedmana, dopóty nie są traktowane poważnie. Tymczasem może się okazać, że teksty takie jak artykuł p. Goettiga będą pierwszymi jaskółkami zwiastującymi wiosnę - i już za kilka lat temat będzie normalnie obecny w publicznej debacie. Oczywiście, dla jednych to postęp - inni natomiast woleliby uniknąć realizacji tej wizji, jak to zwykle bywa z nowymi ideami.

Znamienne jest na przykład, że po kilkunastu latach ostrego dyskursu na rzecz rygorystycznego systemu praw autorskich i patentów coraz popularniejsze zaczynają być argumenty podważające sensowność czy też uczciwość tegoż systemu. W grudniu wspominałem o innym "głównonurtowym" artykule, tym razem p. Artura Sienkiewicza, który doszedł do wniosku, że trudno dostrzec znaczący związek między rygoryzmem praw chroniących własność intelektualną a liczbą osób uczęszczających do kina czy kupujących CD i DVD. Duńskie badania przeprowadzone po zamknięciu Megaupload nie wskazały wcale na to, że zamknięcie tak potężnego serwisu spowodowało znaczący wzrost sprzedaży biletów. Autor felietonu odniósł więc wrażenie, że być może należy przemyśleć fundamenty całego systemu, albo wręcz pożegnać się z nim. I znów: jest to temat do dyskusji, ale w pierwszej chwili wielu z nas machnie ręką, mówiąc: "daj pan spokój, rozmawiajmy o realnych pomysłach, a nie o mrzonkach". Tymczasem nic nie jest przesądzone. Wystarczy, że dany pogląd zacznie uchodzić za "godny rozważenia", by... rzeczywiście takim się stać. Paradoks samospełniającej się przepowiedni działa, jak widać, nie tylko na wykresach kursów walutowych - pod warunkiem, że ktoś zrobi kilka pierwszych, odważnych kroków.

J. Sobal

Kontakt z redakcją

 

 

 

Nasze Portale

         
 

 

   Multum Ofert znanywet.pl
  • Wzrosty
  • Debiuty
  • Spadki
  • Obroty
Walor Cena Zmiana



 

 

 

 

 

 

 

Walor Cena Zmiana



Walor Cena Zmiana Obroty (*)
(*) wartości w tys. zł.


Popularne artykuły

Nasza witryna używa plików cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Zobacz naszą politykę prywatności

Zobacz dyrektywę parlamentu europejskiego

Zezwoliłeś na zapisywanie plików cookies na tym komputerze