Końska afera
- Utworzono: środa, 06, marzec 2013 15:42
Afera z koniną w wołowym mięsie wstrząsnęła ostatnio rynkami w kilku europejskich krajach. Domieszki tego rodzaju odkryto w niektórych produktach z Irlandii, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, a wreszcie także z Polski. Temat ochoczo podchwyciły media, eksponując np. fakt, że obecność końskiego DNA stwierdzono (jak dotąd) w mięsie wołowym z trzech polskich zakładów. Chodzi o firmy z województw łódzkiego, mazowieckiego i warmińsko-mazurskiego. W ostatnich dniach lutego można było przeczytać, że końskie DNA znaleziono w 3 spośród... 120 próbek przebadanego mięsa.
Na razie cały czas trwają badania, intensywnie prowadzone zarówno przez Głównego Lekarza Weterynarii, jak i przez Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. - Plan kontroli IJHARS przewiduje, że pobieranie próbek przez inspektorów WIJHARS zostanie zakończone 15 marca 2013 roku - mówi Izabela Zdrojewska z tej drugiej instytucji. - Próbki sukcesywnie wraz z ich dostarczaniem będą poddawane badaniom laboratoryjnym. Pełna informacja a tym zakresie będzie dostępna po 31 marca 2013 roku.
Inspekcja Weterynaryjna zbada także mięso pod kątem obecności fenylobutazonu. Jest to środek, który podaje się koniom wyścigowym, środek, który może być toksyczny dla człowieka. Jego obecność wskazywałaby na to, że nie tylko zmieszano wołowinę z koniną, ale w dodatku końskie mięso pochodziło od koni wyścigowych. Przypomnijmy, że już w styczniu głośno było o spółce ABP Group (z siedzibą w Irlandii), w której burgerach Silvercrest wykryto znaczne ilości końskiego DNA (choć miały być to produkty z wołowiny). Przedstawiciele ABP odesłali nas w tej sprawie do oficjalnych oświadczeń, wydanych jeszcze w styczniu. W nich natomiast czytamy, że mięso to nie pochodzi z jej polskiego zakładu mieszczącego się pod Poznaniem. Owszem, mięso pochodziło z Polski, ale od innego dostawcy, którego nazwy ABP nie ujawni, niemniej podzieliła się nią z Food Standards Agency of Ireland. Szefostwo firmy zapewnia, że jego intencją nie było oszukiwanie klientów, a cała sprawa zaszokowała władze ABP.
Badania nad koniną prowadzi także Główny Inspektorat Weterynarii, aczkolwiek dziś nie udało się nam skontaktować z Biurem Bezpieczeństwa Żywności Pochodzenia Zwierzęcego. Do chwili publikacji tego tekstu nie udało się również skontaktować z szefostwem Związku Polskie Mięso.
Cała sprawa ma wiele aspektów. Z jednej strony fakt, że jako wołowinę sprzedaje się nam pewnego rodzaju mieszankę, budzi irytację i oburzenie - szczególnie że konina na ogół nie jest tańsza od wołowiny, zatem rodzi się pytanie o to, czy przypadkiem ta, z której skorzystali producenci, nie była przypadkiem gorszej jakości. Na razie jednak tego nie wykazano, a głównym problemem jest sam fakt oszustwa. Nie jest to coś, co należałoby bagatelizować, ale trzeba wyważyć proporcje. Przypomina mi się tyleż ironiczny, co realistyczny komentarz pewnego znajomego, który pozwolił sobie w związku z całą aferą stwierdzić, że dziwne jest rozdmuchiwanie sprawy koniny w świecie, w którym "tłuszcze do smarowania z dodatkiem masła" zawierają tegoż masła np. 1,5 procent. I rzeczywiście, coś w tym jest.
Weźmy pod uwagę, że polski rynek mięsny nie przeżywa bynajmniej euforycznego rozwoju, a wręcz przeciwnie - sytuacja jest ciężka. W raporcie okresowym PKM Duda S.A. za trzeci kwartał 2012 mogliśmy przeczytać m.in., że „obecnie wiele firm z branży mięsnej działa na bardzo niskich marżach, a wiele z nich odnotowuje ujemne wyniki finansowe”. Na problemy rynku zwracały uwagę także władze Indykpolu. Ta firma co prawda specjalizuje się w drobiu, znamienna jest jednak uwaga, zawarta w ostatnim sprawozdaniu kwartalnym, iż „prognozy dla rynku drobiu są generalnie lepsze niż dla innych gałęzi branży mięsnej”. Tymczasem te prognozy też nie są całkowicie różowe...
Z takim oglądem sytuacji zgadzają się także analitycy biur maklerskich: - Branża mięsna nadal znajduje się w trudnej sytuacji ze względu na wysokie ceny zakupu tucznika oraz krajowy spadek pogłowia trzody chlewnej. Rozdrobnienie branży mięsnej oraz nadpodaż mocy produkcyjnych to poza wysokimi cenami mięsa kolejne czynniki obniżające rentowność produkcji - mówi Monika Kalwasińska z DM PKO BP. Podobną opinię wyraża Adam Kaptur z Departamentu Analiz DM Millenium: - Sytuacja w branży mięsnej od dawna jest trudna z powodu bardzo wysokich cen surowca, spowodowanych wzrostem kosztu pasz. Dotychczas sposobem na zwiększanie sprzedaży był eksport, jednak zakaz uboju rytualnego i afera z koniną mogą mocno ograniczyć ten kanał sprzedaży.
Dużo się słyszy o tym, że ogólnie jakość produktów mięsnych nie jest najlepsza, a w mediach co jakiś czas pojawiają się rewelacje na temat "szynki z wody", "parówek z masy papierowej" itd. Jest faktem, że tańsza oferta pozostawia wiele do życzenia pod względem jakościowym, ale to przecież błędne koło: firmy starają się produkować jak najtaniej dla klientów chcących jak najtaniej dokonać zakupu, to zaś wiąże się z ogólną kondycją gospodarczą. Znów wracamy do problemów przedsiębiorców: - Jeżeli dodatkowo weźmiemy pod uwagę słabnącą siłę nabywczą gospodarstw domowych, które poszukują jak najtańszych produktów to producentom mięsnym będzie niezwykle trudno wypracować jakiekolwiek zyski, które pozwolą na dalszy rozwój spółek - mówi Monika Kalwasińska.
W polskim społeczeństwie, ale także w krajowych mediach, zaskakująco łatwo przyjmują się niepochlebne informacje o rodzimych produktach, towarach czy usługach. Staramy się dorównać Zachodowi i nie wyjść na zaściankowych, stąd też łatwo przyjmujemy narrację, w myśl której należy czym prędzej wstydzić się choćby i za koninę w polskim mięsie. Tymczasem, jak wspomnieliśmy na początku, afera dotyczy kilku krajów. Problem w tym, że polski rynek nie jest na tyle silny, by w razie czego bezproblemowo poradzić sobie ze złą opinią, nawet jeśli winne nie są wcale wszystkie zakłady, a tylko kilka, zaś skala winy została wyolbrzymiona. - Po informacjach na temat koniny w mięsie wołowym polscy producenci będą zapewne narażeni na są utratę zaufania wśród zagranicznych odbiorców - stwierdza Monika Kalwasińska. - Myślę, że może to zaszkodzić eksportowi wyrobów mięsnych, a zwłaszcza wołowych, z Polski. Z tego co wiem niektóre firmy już odnotowały znaczący spadek sprzedaży zagranicznej - dodaje Adam Kaptur.
Oczywiście większość Europejczyków mięso je i jeść będzie, więc w ewentualne nisze, z których wypadną polscy producenci, wejdą zagraniczni. - Na całej sytuacji najbardziej skorzystają lokalni producenci z krajów zachodnich - dotychczas było im trudno konkurować z tańszymi wyrobami importowanymi m.in. z Polski - wyjaśnia Adam Kaptur, zapytany o to, czy na aferze z koniną mogą zyskać niektórzy przynajmniej konkurenci.
Nie chodzi oczywiście o to, by negować fakt, że doszło do nieprawidłowości - ale raczej o to, by nie wyolbrzymiać sprawy ponad miarę. A przede wszystkim o to, by - jeśli już będziemy bić się w piersi - bacznie obserwować, czy nasi drodzy konkurenci biją się przynajmniej równie mocno. Szczególnie, że niekoniecznie jesteśmy już od nich silniejsi.
J. Sobal
Menu
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 5778 gości