Kryzys na zielonym rynku
- Utworzono: środa, 13, marzec 2013 07:55
Wczoraj w Warszawie odbył się protest producentów biomasy, w którym wzięło udział kilkaset osób. Demonstranci pikietowali przed siedzibą Ministerstwa Gospodarki. Ich zdaniem nieuczciwe jest to, że wielkie koncerny energetyczne masowo i niespodziewanie zrywają umowy z nimi, choć jeszcze niedawno same namawiały producentów biomasy do zwiększania produkcji.
Przedsiębiorcy zaciągali kredyty i korzystali z dotacji unijnych, teraz natomiast okazuje się, że z powodu sytuacji, jaka zapanowała na rynku "zielonych certyfikatów", duże koncerny nie są już zainteresowane przyjmowaniem kolejnych dostaw - i wycofują się z wcześniejszych ustaleń.
Sytuacja wielu producentów stała się w związku z tym bardzo trudna, niektórzy będą musieli nawet zlikwidować swoje interesy, a do tego spłacić wszystkie zobowiązania, jak również zwrócić dotacje z UE. Gdyby rynek zamarł, ale po jakimś czasie zapotrzebowanie znów by się zwiększyło, wówczas mogłoby się okazać, że nową biomasę trzeba importować z zagranicy, albowiem polskich przedsiębiorstw już by nie było.
Cała sprawa wynika z faktu, że każdy producent lub dystrybutor energii powinien część tej energii uzyskiwać ze źródeł odnawialnych, a więc np. z biomasy. Zielony certyfikat to dokument (de facto niematerialny, chodzi bowiem o elektroniczny zapis), który potwierdza, że określona ilość energii pochodzi z ekologicznego, odnawialnego źródła. Jeśli producent nie ma dostatecznie dużo zielonych certyfikatów, wówczas musi uiścić opłatę zastępczą. Certyfikaty są przedmiotem obrotu na giełdzie towarowej.
W praktyce nie jest więc tak, że konkretny producent musi faktycznie wyprodukować wystarczająco dużo energii ze źródeł odnawialnych - wystarczy, że wykaże się posiadaniem wystarczająco dużej ilości certyfikatów. Te zaś może odkupić na giełdzie od innych podmiotów, które np. otrzymują je, bo spaliły biomasę razem z węglem (w ramach tzw. współspalania).
Od dłuższego czasu cena zielonych certyfikatów spada, ostatnio poniżej 100 zł. W tej sytuacji producentom energii nie opłaca się już kupowanie biomasy i spalanie jej z węglem, aby otrzymać certyfikat. Lepszym (ekonomicznie) rozwiązaniem okazuje się nawet zapłacenie opłaty zastępczej.
Delegację producentów biomasy przyjął wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz, który przyjął ich petycję. Obie strony, rządowa i producencka, mają się jeszcze spotkać i szczegółowo omówić zaistniałą sytuację.
Adam Witczak
Menu
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 5768 gości