Kogo nazwać bezrobotnym?
- Utworzono: piątek, 10, maj 2013 06:36
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej ogłosiło wczoraj, że w kwietniu spadło bezrobocie - i to po raz kolejny. Według danych resortu szacunkowa stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w ubiegłym miesiącu 14 proc., podczas gdy w marcu było to jeszcze 14,3 proc.
Niestety, wiele wskazuje na to, że ta zmiana w niewielkim stopniu jest skutkiem autentycznego, trwałego przyrostu liczby miejsc pracy - w każdym razie tych legalnych (opodatkowanych i zarejestrowanych), a zarazem długoterminowych (nie uzależnionych od sezonowości). Co więcej, dużą rolę grają także kwestie takie jak wyłączanie z ewidencji osób, które np. nie potwierdzają gotowości do podjęcia pracy. Wiadomo też skądinąd, że wciąż duża liczba Polaków, zwłaszcza młodych, wybiera szukanie szczęścia poza granicami kraju.
Z drugiej strony, obliczanie stopy bezrobocia to zawsze problem, który rozwiązuje się w dość arbitralny sposób. Na przykład Eurostat podaje, że w Polsce bezrobocie wynosi 10,7 proc., co jest już znacznie bardziej optymistycznym odczytem niż dane GUS i naszego Ministerstwa. Oczywiście wynika to z innej metodologii. Co więcej, metodologie stosowane przez ministerstwa i urzędy statystyczne poszczególnych krajów również się od siebie różnią (bierze się np. pod uwagę inne kategorie wiekowe, inaczej określa kryteria gotowości do podjęcia pracy czy chęci jej poszukiwania etc.), co z kolei utrudnia porównywanie.
Swego czasu pisaliśmy także o Stanach Zjednoczonych: otóż podawana najczęściej stopa (od dłuższego czasu oscylująca w okolicach 7-8 proc.) obejmuje tylko kategorię U-3, tj. ludzi, którzy nie posiadają pracy i aktualnie jej szukają. Tym samym pomija się obywateli, których uznaje się za zniechęconych bezowocnym poszukiwaniem, a także tych, którzy pracują w niepełnym wymiarze godzin (szklanka do połowy pusta, czy do połowy pełna? - chciałoby się rzec w odniesieniu do tej ostatniej grupy). Po uwzględnieniu U-6 ("discouraged workers") okazuje się, że bezrobocie w USA sięga kilkunastu procent, a w niektórych stanach nawet 20 proc.
Problematyczny jest też fakt, że część ludzi w każdym chyba kraju pracuje w szarej strefie - czy to dla wygody (np. więcej dzięki temu zarobią, a jednocześnie państwo odprowadzi za nich odpowiednie składki, jeśli zarejestrują się jako bezrobotni), czy to z konieczności (po prostu nie da się znaleźć legalnej pracy). Przyczyną powstawania szarej strefy jest przede wszystkim to, że część podatników uznaje, że świadczenia na rzecz państwa są stanowczo zbyt wysokie - lub też, że nie przynoszą wystarczających korzyści. To zjawisko oczywiście także zaburza statystyki - i w końcu trudno orzec, kto naprawdę jest bezrobotny. Wskaźniki zaś, jak to wskaźniki, mierzą dokładnie to... co mierzą.
Kamil Kiermacz
Menu
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 5832 gości