Smak ryzyka, zysku i straty

Więcej niż cztery piąte forexowych graczy straciło na swoich inwestycjach w ubiegłym roku - wynika z analizy, jaką przeprowadził Urząd KNF wśród domów maklerskich działających na krajowym rynku.

Ściślej rzecz ujmując, 81 proc. aktywnych klientów, posługujących się internetowymi platformami transakcyjnymi, poniosło stratę. 19 proc. graczy osiągnęło zysk. Co więcej, na 93 proc. forexowych kont klienckich nie został wypracowany dodatni wynik (KNF zaznacza, że należy tu uwzględnić wynik niezrealizowany na dzień 31 grudnia 2012 roku).

Oczywiście potwierdza to pogląd mówiący, iż zasadniczo forex to rodzaj wielkiego, globalnego kasyna, w którym niemożliwe jest, by regularnie wygrywała większość uczestników zabawy. Z drugiej strony, blisko jedna piąta zarabiających to i tak wynik lepszy niż to, co można niekiedy usłyszeć w mediach (a mianowicie, że na forexie "traci prawie każdy" etc.). Trzeba pamiętać, KNF zresztą o tym wprost przypomina, że ryzyko na tym rynku bywa naprawdę duże, co jest oczywiste dla każdego, kto ogląda niekiedy wykresy kursów walutowych. Wszak kurs EUR/PLN czy USD/PLN potrafi niekiedy zmienić się o 2-3 grosze w ciągu sesji, a przy dźwigni to naprawdę dużo.

Tym niemniej są i tacy, którzy wygrywają. Cóż, na najcięższych nawet studiach pewną motywacją może być powiedzenie sobie: "skoro X i Y mogli to zaliczyć, i to na piątkę, to dlaczego ja mam być gorszy?". Czasami to działa, ale praktyka pokazuje, że nie zawsze. W każdym razie nie należy tego rozumieć niewłaściwie, tj. jako zachętę do ślepego ryzykowania, aby tylko "wygrać z rynkiem". Można się zastanawiać, co stałoby się, gdyby wszyscy gracze forexowi znacząco zwiększyli swe umiejętności, poprawili gospodarowanie ryzykiem, zmniejszyli liczbę nietrafionych transakcji. Czy wówczas mielibyśmy np. 30, 50 albo 70 procent zarabiających - czy też rywalizacja zaostrzyłaby się na tyle, że ponownie wyłoniłaby się wąska, kilku- lub kilkunastoprocentowa elita zawodowców?

J. Sobal