Dramat w schroniskach

Najwyższa Izba Kontroli podsumowała kwestię opieki na bezdomnymi zwierzętami w Polsce. Temat to trudny i - jak się okazuje - obfitujący w przykre fakty.

Rok temu Izba sprawdzała, w jaki sposób gminy wywiązują się ze swoich obowiązków dotyczących porzuconych psów i kotów. Okazało się, że - po pierwsze - samorządy często dopuszczają się sporych zaniedbań, zaś po drugie - aby to zmienić, konieczne będą zmiany w prawie.

NIK uważa, że gminy zainteresowane są przede wszystkim tym, by bezdomne zwierzęta znikały z ulic. Na wyłapywanie psów i kotów przez hycli wydano aż 80 proc. funduszy przeznaczonych ogólnie na opiekę nad zwierzętami. Co więcej, aż 60 proc. gmin nie troszczyło się o to, czy wyłapywane zwierzęta przewożone są do jakichkolwiek miejsc, które zapewniałyby przyzwoite warunki.

W myśl kryteriów przyjętych przez Izbę, aż w 86 proc. skontrolowanych placówek psy i koty żyły w niewłaściwych warunkach. Patologią okazuje się też ich wysoka umieralność w notorycznie przepełnionych schroniskach - czy nawet świadome uśmiercanie. Prywatne firmy czerpią spore zyski z tego rodzaju współpracy z gminami.

NIK uważa, że należy wprowadzić ustawowy obowiązek znakowania psów przy pomocy chipów, aby wiedzieć, dokąd trafiają. Prawo powinno też wymagać, by schronisko było prowadzone po wydaniu odpowiednich decyzji przez inspekcję weterynaryjną, hycle powinni natomiast określać, do których schronisk trafią wyłapane przez nich zwierzęta.

Problem jest trudny, bo oczywiście - jak można mniemać - wszystko rozbija się o kwestie finansowe i organizacyjne. W powodzi kwestii, którymi trzeba się zajmować (np. na poziomie samorządowym) są także i bezdomne zwierzęta. Oczywiście niektóre z nich mogą stanowić zagrożenie dla ludzi - i z tej perspektywy można twierdzić, że kluczowe jest wyeliminowanie tego zagrożenia. Lepiej chyba jednak, by odbywało się to w sensowny czy też humanitarny sposób.

Można wspomnieć, że Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt kończy prace nad nowelizacją odpowiednich ustaw i rozporządzeń, wykorzystując przy tym wnioski przedstawione przez NIK.

Kamil Kiermacz