Dane ze stycznia mocno zrewidowane, a jak przedstawia się luty?

Zgodnie z tym, co pisaliśmy rankiem, w południe ukazał się odczyt makroekonomiczny na temat dynamiki produkcji przemysłowej w Niemczech. Zaprezentowane wyniki wykazują wzrost produkcji przemysłowej w lutym o 0,5 proc. w relacji miesięcznej. W relacji rocznej mamy jednak spadki: o 5,3 proc. (bez wyrównania sezonowego) oraz o 1,8 proc., jeśli uwzględnić różnice w liczbie dni roboczych.

Można mówić więc o pewnej konsternacji: owszem, wynik miesięczny jest lepszy od uśrednionej prognozy (która zakładała 0,3 proc.), ale była ona przygotowywana przy innych danych styczniowych. Tymczasem te zostały właśnie zrewidowane - i okazuje się, że w styczniu nie było stagnacji (0 proc. s.a. m/m, 0 proc. n.s.a. r/r), lecz spadki (odpowiednio o 0,6 proc. m/m i 1,2 proc. r/r). Spadek w stosunku rocznym po uwzględnieniu dni roboczych wyniósł, jak się okazuje, 2,6 proc. (a nie 1,3 proc.).

Informacje, o których mowa, publikuje Destatis, niemiecki państwowy urząd statystyczny. Opiera się przy tym na wynikach zebranych przez urzędy statystyczne działające w poszczególnych landach, te zaś badają przedsiębiorstwa zatrudniające co najmniej 50 pracowników. Ankiety, które się w tym celu przeprowadza, zawierają pytania o liczbę i wartość zamówień (w sześciu tysiącach kategorii), które dana firma notowała w określonym miesiącu.

Przypomnijmy w tym kontekście o piątkowym odczycie na temat zamówień w przemyśle Niemiec, również obejmującym luty. Okazało się mianowicie, że w relacji miesięcznej ich wartość wzrosła o 2,3 proc. (a spodziewano się jedynie +1,2 proc.), w stosunku rocznym pozostała natomiast niezmieniona, jeśli uwzględnić różnice sezonowe, spadła zaś o 2,9 proc., jeśli je pominąć. Dane na temat zamówień nie dotyczą jednak przemysłu górniczego i spożywczego.

Co się tyczy wskaźnika PMI dla niemieckiego przemysłu, to w marcu wyniósł on 49 pkt, a więc niemalże wpisał się w uśrednioną prognozę (48,9 pkt), jednak w lutym notowano 50,3 pkt, mamy więc spadek i to poniżej linii oddzielającej optymizm od pesymizmu.

Dzisiejsze kalendarium nie obfituje poza tym w dane, które mogłyby wstrząsnąć światowymi rynkami. Warto jednak wspomnieć, że w Czechach produkcja przemysłowa w lutym spadła o 5,7 proc. r/r (a zatem nastąpiło pogłębienie styczniowego spadku o 4,4 proc. r/r), w Turcji natomiast wzrosła o 4,4 proc. r/r (po styczniowym wyniku +1,9 proc. r/r). W Czechach do odczytu na temat produkcji przemysłowej włącza się przedsiębiorstwa liczące przynajmniej 20 pracowników, a dane publikuje Český statistický úřad.

Dziś był opublikowany także indeks Sentix dla Strefy Euro. W marcu notowano -10,6 pkt, w kwietniu nastąpił spadek do poziomu -17,3 pkt. Sentix to zestaw wskaźników, który od 2001 roku opracowuje niemiecka grupa badawcza Sentix. Powstaje on na podstawie badań wśród europejskich inwestorów, którzy prezentują swoje oczekiwania w krótkim (miesiąc) i długim (pół roku) terminie. Oczekiwania te dotyczą sytuacji na 12 wybranych rynkach - chodzi tu m.in. o rynek złota, ropy naftowej, parę walutową EUR/USD czy indeksy giełdowe DAX i Nikkei.

Na EUR/USD mamy obecnie poziomy minimalnie tylko wyższe od 1,30, na USD/PLN okolice 3,1865, na EUR/PLN zejście do 4,1450 (przez moment notowano 4,14). Wydaje się, że po niemieckich danych zapanowała lekka konsternacja - z jednej strony są lepsze od prognoz, z drugiej zaś mocno ujemne w relacji rocznej, a także niezbyt piękne na tle zrewidowanego odczytu styczniowego.

B. Garga