• WIG
  • WIG20
  • WIG30
  • mWIG40
  • WIG50
  • WIG250
WALUTY
WSKAŹNIKI MAKRO
SymbolWartość
Inflacja CPI16.6%
Bezrobocie5.0%
PKB1.4%
Stopa ref.5.75%
WIBOR3M5.86%
logo sponsora
GIEŁDY - ŚWIAT
INDEKSY - POLSKA
TOWARY

Reklama AEC

Pół biliona forintów dla banków

hungary

500 miliardów forintów, czyli ponad 1,6 mld euro - taką niebagatelną sumę bank centralny Węgier pragnie wpompować w tamtejszy system bankowy. Upominek ten ma mieć charakter pożyczek wolnych od oprocentowania. Nie znaczy to jednak, że banki otrzymają pieniądze zupełnie za darmo. Otóż te, które będą chciały skorzystać z dofinansowania, będą musiały zobowiązać się, że przynajmniej połowę otrzymanych funduszy udostępnią małym i średnim przedsiębiorcom w formie kredytów oprocentowanych na nie więcej niż 2 proc. w skali rocznej.

Chodzi oczywiście, jak to zwykle przy takich okazjach, o rozruszanie gospodarki, pobudzenie działalności gospodarczej i wsparcie dla rodzimej przedsiębiorczości. Dodajmy, że drugą połowę pieniędzy banki otrzymają w obcych walutach, co z kolei ma umożliwić przedsiębiorcom, którzy wzięli kredyty w tychże walutach, zmianę zobowiązań na forinty (również przy oprocentowaniu nie przekraczającym 2 proc. rocznie).

Opisane plany, co nie zaskakuje, bardzo się spodobały organizacjom, które skupiają "małych i średnich przedsiębiorców", ale to wcale nie musi znaczyć, że istotnie będą zbawienne dla węgierskiej gospodarki. Całe rozumowanie tak naprawdę opiera się na przeświadczeniu, że gospodarkę można "rozbudzać" wstrzykiwaniem pieniędzy w te jej sektory, które rząd arbitralnie uzna za pożyteczne, wartościowe, rozwojowe itd.

Pieniądze oczywiście trzeba skądś wziąć: można je zabrać w postaci podatków ogółowi społeczeństwa, uznając najwidoczniej, że wszyscy powinni dołożyć się do rozwoju niektórych - albo można je wydrukować (niekoniecznie w formie papierowych banknotów, wystarczą odpowiednie zapisy na kontach). W obu przypadkach ogół społeczeństwa będzie musiał ponieść koszt tego (czy to przez podatki, czy przez inflację i dewaluację pieniądza). Pojawia się prócz tego ryzyko, że i same kredyty będą rozdzielane tylko wśród przysłowiowych "krewnych i znajomych królika", co jeszcze bardziej stawiałoby pod znakiem zapytania sprawiedliwość całego rozwiązania.

Jest jednak jeszcze jedna, daleko ważniejsza kwestia. Otóż sprawiedliwy i sensowny kredyt powinien brać się z oszczędności. To znaczy, w uproszczeniu: Kowalski odłożył kilka tysięcy czy milionów - i gotów jest kredytować Malinowskiego w zamian za określone korzyści (zyski) w przyszłości. Kredyt powstający z rzeczywistych oszczędności pokazuje, że najwidoczniej społeczeństwo oczekuje produktów, towarów i usług, które wytworzy w przyszłości kredytobiorca (no, a jeśli nie, to po prostu Kowalski utopi i straci swoje pieniądze). Problem pojawia się, gdy tworzy się kredyt z powietrza, kredyt ze sztucznie wyprodukowanych pieniędzy. Wówczas łatwo o powstanie błędnych inwestycji - fazę cyklu koniunkturalnego, w której przedsiębiorcy, urzeczeni pieniądzem, jaki w magiczny sposób pojawił się na rynku, angażują się w rozmaite ryzykowne przedsięwzięcia, później natomiast okazuje się, że rynek wcale nie zgłaszał na nie zapotrzebowania. Rezultatem są oczywiście plajty, zwolnienia, obniżki płac i ogólna rozpacz.

Zacytujmy jeszcze Henry'ego Hazlitta, który w swej niezrównanej "Ekonomii w jednej lekcji" pisał jeszcze przed drugą wojną światową: "Z punktu widzenia większości kongresmenów rolnicy po prostu nie mogą uzyskać dostatecznego kredytu. (...) Kongres zawsze znajduje nowe luki, których nie wypełniają istniejące instytucje pożyczkowe, niezależnie od tego, ile z nich sam powołał do życia. (...) Tak więc ustawodawca do istniejących już instytucji pożyczkowych i rodzajów pożyczek dla rolników wciąż dorzuca nowe". Hazlitt zachęcał, by spojrzeć na zagadnienie dwojako: po pierwsze uświadomić sobie, że zbyt często widzimy sprawę tylko z punktu widzenia rolników (równie dobrze mogą być to oczywiście "mali i średni przedsiębiorcy"), a także, że zwracamy uwagę tylko na pierwszą połowę transakcji.

Hazlitt zauważa, że "istnieje jednak zasadnicza różnica między pożyczkami udzielanymi przez prywatnych pożyczkodawców, a tymi, których udziela agencja rządowa". Wynika to z faktu, że prywatny pożyczkodawca ryzykuje własnymi zasobami pieniężnymi, a więc stara się udzielać pożyczek tym, którzy mają odpowiednie zabezpieczenie i przynajmniej sprawiają wrażenie uczciwych. Tymczasem "rządowi pożyczkodawcy, dysponując pieniędzmi innych (podatników), podejmować będą ryzyko, którego nie chcą podjąć pożyczkodawcy prywatni, ryzykujący własnymi pieniędzmi".

To wszystko nie znaczy oczywiście, że każdy forint na Węgrzech zostanie zmarnowany, że żaden interes zbudowany z tanich kredytów nie przetrwa, że jedynymi beneficjentami będą przedsiębiorcy sprzymierzeni z urzędnikami etc. Skala skutków może być rozmaita, ale teoria - tj. rozumowanie logiczne - pokazuje, że sama zasada jest błędna, a co najmniej niepewna. Można oczywiście argumentować, że w krajach takich jak Węgry czy Polska sytuacja jest do pewnego stopnia wykrzywiona, że np. wielcy przedsiębiorcy zagraniczni są lub byli przez lata faworyzowani podatkowo (lub korzystali z różnych ułatwień) i dlatego należałoby pomóc rodzimym przedsiębiorcom. Pytanie tylko, czy najbardziej sensowne jest brnięcie akurat w te rozwiązania, które obciążają społeczeństwo i tworzą nowe pole do arbitralnych decyzji rządu?

 

J. Sobal

(na fot. siedziba Narodowego Banku Węgier)

Kontakt z redakcją

 

 

 

Nasze Portale

         
 

 

   Multum Ofert znanywet.pl
  • Wzrosty
  • Debiuty
  • Spadki
  • Obroty
Walor Cena Zmiana



 

 

 

 

 

 

 

Walor Cena Zmiana



Walor Cena Zmiana Obroty (*)
(*) wartości w tys. zł.


Popularne artykuły

Nasza witryna używa plików cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Zobacz naszą politykę prywatności

Zobacz dyrektywę parlamentu europejskiego

Zezwoliłeś na zapisywanie plików cookies na tym komputerze