Śnieg w Grecji... na ekranach
- Utworzono: czwartek, 13, czerwiec 2013 10:40
Grecki rząd zapewnia, że drastyczny krok, na jaki zdecydowano się wczoraj (tj. wyłączenie państwowej telewizji i państwowego radia), to jedynie tymczasowe rozwiązanie oszczędnościowe. Innymi słowy, miałoby to być jedynie czasowe zawieszenie - na okres nie dłuższy niż kilka tygodni.
Decyzja była tyleż drastyczna, co i nagła: dopiero we wtorek władze poinformowały, że w ramach wdrażania programu oszczędnościowego publiczne media przestaną na pewien czas nadawać program. To prawdopodobnie oznacza bezrobocie dla 2,5 tysiąca Greków. Z drugiej strony, rząd twierdzi, że ERT (czyli Ellinikí Radiofonía Tileórasi, Greckie Radio i Telewizja) to firma cechująca się przerostem zatrudnienia, generująca zbyt wysokie koszty i wymagająca solidnych reform, którym jednak dotąd opór zawsze stawiały związki zawodowe. Tak zresztą jest i teraz - już we wtorek wieczorem na północy Aten demonstrowali niezadowoleni pracownicy oraz solidaryzujący się z nimi działacze opozycyjnych partii politycznych i związków zawodowych. Premier Samaras uważa tymczasem, że w ERT dochodziło do wielkiego martnotrawienia pieniędzy, a w dobie wieloletniej recesji proceder ten należy ukrócić. Telewizja publiczna miałaby powrócić za kilka tygodni (a może później), ale w zupełnie odmienionej formie, jako dużo skromniejsza, tańsza i mniejsza spółka.
Przykład greckiej telewizji publicznej pokazuje, że kryzys w tym kraju wcale nie został zażegnany. Paradoksalne jest to, że z jednej strony oszczędności niewątpliwie są konieczne, a redukcja biurokracji, zbędnego zatrudnienia i marnowania publicznych pieniędzy to kroki konieczne, z drugiej jednak - ich skutkiem często jest i będzie pogłębianie bezrobocia (być może nawet na długie miesiące i lata). Ciężko od tego uciec przy wadliwej strukturze gospodarki i zatrudnienia. Nie wolno jednak sądzić, że ludzie w sektorze publicznym powinni zachowywać posady w nieskończoność, jeśli głównym tego motywem (a cóż dopiero - jedynym) miałoby być unikanie zwolnień. Ostatecznie przecież czyjaś praca (posada) jest - albo też powinna być - rezultatem autentycznego zapotrzebowania na nią ze strony rynku.
Co do stopy bezrobocia, to w Grecji w lutym sięgnęła ona 27 proc. Wśród ludzi młodych jest to już ponad 64 proc. W ciągu sześciu ostatnich lat główny indeks ateńskiej giełdy stracił 83 proc. wartości, spadła także płynność. Nic dziwnego, że firma Morgan Stanley Capital International (przygotowująca raporty na temat ryzyka, inwestowania, sytuacji gospodarczej państw etc.) włączyła ostatnio Grecję do grupy państw rozwijających się (a nie rozwiniętych). Owszem, greckie banki zostały dokapitalizowane, ale to wcale nie musi oznaczać wyraźnej, zauważalnej poprawy w portfelach większości obywateli.
Adam Witczak
Menu
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 5477 gości