Mołdawskie wino na cenzurowanym w Rosji

Mołdawskie wino to raczej produkt, który kojarzy się nam dobrze, ale najwidoczniej inaczej sądzą rosyjskie służby sanitarne. Te bowiem doprowadziły do tego, iż Federacja Rosyjska ogłosiła embargo na ten produkt - innymi słowy, zakazano importu wina z Mołdawii.

W tej sprawie wypowiedział się m.in. Giennadij Oniszczenko, szef rosyjskich służb sanitarnych. Stwierdził, że mołdawskie wino nie spełnia odpowiednich wymogów: problemy mają dotyczyć przygotowania, magazynowania i końcowych etapów produkcji, czyli właściwie wszystkiego. Oniszczenko stwierdził, że embargo to jak na razie krok konieczny, podjęty co prawda niechętnie - ale będący obecnie jedynym rozwiązaniem.

Oczywiście nie chodzi o zdrowie i jakość produktów, a o politykę. Mołdawia zbliża się ku Zachodowi, a ściślej - Unii Europejskiej. Rosja rzecz jasna chciałaby, aby kraj ten pozostał w jej strefie wpływów. Należy więc pogrozić mu czy też dać "prztyczka w nos". Pytanie tylko - czy to podziała? Na razie Valerii Lazar, minister gospodarki Mołdawii, powiedział, że motywy Rosjan są niejasne. Zaznaczał, że Mołdawia sprawdzi kwestię ewentualnych problemów ze swoim winem, ale zbada też, w którym momencie w grę zaczynają wchodzić aspekty polityczne.

Rosja może też szantażować Mołdawię perspektywą zakręcenia kurka z gazem, który to gaz jest nader ważny dla mołdawskiej gospodarki. Warto pamiętać, że z Mołdawią sąsiaduje podtrzymywana przez Rosję separatystyczna Republika Naddniestrzańska, której oczywiście Kiszyniów nie uznaje. Oba kraje są dość ubogie, ale o ile Republikę postrzega się jako postkomunistyczne państwo quasi-mafijne, o tyle Mołdawia próbuje budować jakoś swoją pozycję w Europie, bazując w dużej mierze właśnie na eksporcie win i innych alkoholi.

Rosjanie już w 2006 roku na mniej więcej rok zakazali importu win z Mołdawii. Powszechnie sądzi się też, że niektóre rosyjskie zarzuty pod adresem polskich produktów (jak mięsa czy warzywa) też tak naprawdę mają kontekst polityczny.

B. Garga