Król Holandii zapowiada koniec państwa opiekuńczego

Król Holandii Wilhelm Aleksander, najmłodszy monarcha w Europie, wygłosił wczoraj przesłanie do narodu, w którym zapowiedział, że trzeba będzie odejść od klasycznego modelu państwa opiekuńczego.

Oczywiście władca Niderlandów nie ma rzeczywistej władzy, która pozwalałby mu na dokonywanie faktycznych zmian w polityce gospodarczej kraju, tym niemniej jego głos wpisał się w obecne nastawienie holenderskiego rządu. Tego rodzaju mowę król tradycyjnie wygłasza w dniu, w którym gabinet premiera przedstawia budżet na przyszły rok.

Wilhelm Aleksander stwierdził, że welfare state, znane z XX wieku, należy już do przeszłości, a teraz przyszedł czas na "społeczeństwo uczestniczące". To określenie ma oznaczać społeczeństwo, w którym obywatele biorą odpowiedzialność za swoją przyszłość oraz sami organizują sobie zabezpieczenie finansowe i socjalne, nie oczekując zbyt dużej pomocy ze strony rządu.

Te wzniosłe słowa mają wprowadzić społeczeństwo w klimat polityki premiera Marka Rutte, którego rząd przyjął "budżet cięć", pozbawiony wielu wydatków typowych właśnie dla welfare state. Prócz tego w ostatnich latach redukowano zasiłki dla bezrobotnych czy wsparcie dla służby zdrowia, podwyższono też wiek emerytalny do 67 lat.

Mark Rutte, premier od dwóch lat, to lider Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (Volkspartij voor Vrijheid en Democratie), uważanej za wolnorynkową i konserwatywno-liberalną. Jej postulaty to właśnie m.in. redukcja wydatków na biurokrację czy ograniczenie zasiłków dla obcokrajowców.

Wilhelm Aleksander, syn królowej Beatrycze i saskiego arystokraty Clausa von Ambsberga, został królem 30 kwietnia tego roku - po abdykacji swej matki. Z wykształcenia jest historykiem. Zarówno król, jak i premier urodzili się w roku 1967.

Kamil Kiermacz

(fot. gabinet premiera Rutte)