Sprzedaż Blackberry - klęska czy ostatnia deska ratunku?
- Utworzono: wtorek, 24, wrzesień 2013 14:42
Raptem kilka dni temu pisaliśmy o tym, że firma Blackberry planuje zwolnić do 40 proc. swoich pracowników. Wczoraj wieczorem pojawiła się kolejna informacja - o tym mianowicie, że przedsiębiorstwo zostało wystawione na sprzedaż. Najprawdopodobniej, o ile oczywiście negocjacje dojdą do skutku, stanie się ono własnością konsorcjum, któremu przewodzi firma Fairfax Financial Holdings Limited. Już teraz zresztą ma ona swój 10-procentowy udział w akcjonariacie Blackberry.
Podpisano już list intencyjny, z którego wynika, iż każdy inwestor, posiadający papiery Blackberry, otrzyma od Fairfax po 9 dolarów za sztukę. Fairfax to firma z Kanady, podobnie jak Blackberry. Swoją siedzibę ma w Toronto, inwestuje w różne branże, m.in. w ubezpieczenia. Spółka powstała w roku 1985, powołał ją do życia Prem Watsa, dotąd będący jej prezesem i CEO. Akcje Fairfax (oznaczone symbolem FFH) są notowane na giełdzie w Toronto.
Konsorcjum dowodzone przez Fairfax będzie teraz przez sześć tygodni prowadzić wobec Blackberry procedurę due diligence. Później spółka z Waterloo będzie mogła szukać innych ofert, być może lepszych.
Warto odnotować, że do sierpnia Prem Watsa zasiadał w radzie nadzorczej Blackberry, ale zrezygnował z tej funkcji. Odebrano to jako zabezpieczenie na okoliczność konfliktu interesów - oraz znak, że Fairfax istotnie rozważa zakup firmy.
Firma Blackberry nazywała się przez niemal trzy dekady Research in Motion, dopiero niedawno przybrała taką samą nazwe, jak jej flagowy produkt - smartfon Blackberry. W kontekście losów tego przedsiębiorstwa warto przypomnieć o fińskiej Nokii, która także została ciężko doświadczone przez przemiany rynkowe (czy też błędne decyzje zarządzających) i musiała pożegnać się ze swoim biznesem komórkowym na rzecz Microsoftu.
Swoją drogą, fakt, że Blackberry ma swą siedzibę właśnie w mieście Waterloo (w prowincji Ontario), jest nader symboliczny. Oto przecież właśnie pod Waterloo (ale tym oryginalnym, belgijskim) swoją ostateczną klęskę poniósł Napoleon Bonaparte. Można więc powiedzieć, że kanadyjska firma przeżywa właśnie swoje Waterloo. Finał nie musi być jednak taki sam: Napoleona zesłano na Wyspę św. Heleny i nie wpłynął już w żaden sposób na politykę, niewykluczone natomiast, że Blackberry nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Teraz jednak o tym, co powie, będą decydować nowi właściciele - być może Prem Watsa i jego Fairfax, być może inni.
B. Garga
Menu
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 3209 gości