Premier naruszył temat tabu?
- Utworzono: środa, 31, październik 2012 14:44
Dla polityka w ogarniętej kryzysem Europie wejście w konflikt ze związkami zawodowymi to ciężka sprawa, łatwo bowiem może wyrobić sobie opinię człowieka nieprzyjaznego ludziom pracy, społeczeństwu czy też „szaremu obywatelowi”.
Jean-Marc Ayrault, premier Francji, publicznie przyznał (w rozmowie z gazetą „Le Parisien”), iż 35-godzinny tydzień pracy nie jest nienaruszalną świętością. To oczywiście rozdrażniło przywódców związkowych. François Chereque, przywódca związku CFDT, zapowiedział, że ewentualne próby zwiększenia tygodniowej liczby godzin pracy poskutkują tym, że jego ludzie wyjdą na ulice, aby protestować.
Ayrault nie stwierdził jednak, że chce wydłużyć czas pracy Francuzów, a jedynie wyraził pogląd, że nie jest to temat tabu ani dogmat. Była to odpowiedź na pytanie, czy przywrócenie tygodnia 39-godzinnego mogłoby mieć sens. Opinia premiera wywołała pozytywną reakcję wśród przedstawicieli pracodawców – szefowi rządu przyklasnął np. Laurence Parisot, szef związku pracodawców Medef.
Ayrault nie chce jednak narażać się wyborcom, a więc szybko uzupełnił swoją wypowiedź, mówiąc, że to nie 35-godzinny tydzień pracy jest głównym problemem kraju i przyczyną obecnej sytuacji. Według premiera, Francja musi teraz na nowo rozruszać swoje silniki, angażując do tego pełną ich moc.
35-godzinny tydzień pracy wprowadzono we Francji w latach 1997-2002, za rządów gabinetu socjalistów. Za czasów Sarkozy’ego przepisy zostały uelastycznione w sposób, który umożliwia de facto wydłużenie czasu pracy, ale formalnie wciąż obowiązuje system 35-godzinny.
Menu
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 2515 gości