• WIG
  • WIG20
  • WIG30
  • mWIG40
  • WIG50
  • WIG250
WALUTY
WSKAŹNIKI MAKRO
SymbolWartość
Inflacja CPI16.6%
Bezrobocie5.0%
PKB1.4%
Stopa ref.5.75%
WIBOR3M5.86%
logo sponsora
GIEŁDY - ŚWIAT
INDEKSY - POLSKA
TOWARY

Reklama AEC

Czas kryzysu, ale czy przełomu?

Już za kilka dni wejdziemy w nowy, wspaniały rok 2013. Sto lat temu Europejczycy wchodzili tanecznym krokiem cake-walka i jive'a w rok 1913 - i któż mógł się spodziewać, że słodka dekadencja la belle epoque kilkanaście miesięcy później ugrzęźnie w okopowych błotach nad Marną i Sommą? Oczywiście byli i tacy, którzy zdawali sobie sprawę z tego, że sprawy zmierzają ku wielkiemu przesileniu, ale co mogli o tym wiedzieć szarzy obywatele? Historyk Norman Davies w swoim monumentalnym dziele "Europa" przypomniał swego czasu, o czym można było przeczytać w europejskich gazetach na kilka dni, tygodni przed wybuchem pierwszej wojny światowej. Ciepłe lato obfitowało w doniesienia z boisk i kortów tenisowych, plotki z życia gwiazd sceny i ekranu, rewelacje na temat ślubów i rozwodów w światku arystokracji oraz podobne błahostki. A przecież tak naprawdę był to już ów "czas, kiedy wszystkie drobiny życia jak ziarnka piasku w klepsydrze dążą do punktu największej gęstości i najsilniejszego tarcia", by użyć tutaj perfekcyjnych stylistycznie sformułowań niemieckiego pisarza Jungera.

Człowiek zasadniczo się nie zmienia, ale czasy do pewnego stopnia tak. Innymi słowy, te same zjawiska przejawiają się w nowych formach. Nasza epoka - przynajmniej w świecie Zachodu, bo przecież nie mówimy tu o rozmaitych "peryferyjnych krajach biednego Południa" - ma do siebie to, że rzadko sięga się w niej po środki tak bezpośrednie jak jeszcze 100 lat temu. Wizja kolejnej wojny w Europie zdaje się przynależeć raczej do domeny samozwańczych, apokaliptycznych proroków niż do obszaru rzetelnej analizy, w każdym razie jeśli chodzi o najbliższe lata. Faktem pozostaje jednak kryzys gospodarczy czy też finansowy, który w ostatnich latach ogarnął Europę - i nie tylko ją. Jego przyczyny były zbliżone do tych, które stały za innymi kryzysami wieku XX, z "Great Depression" przełomu lat 20-tych i 30-tych na czele. Banki, korzystając z oparcia w banku centralnym i szerokich możliwości "kreowania pieniądza", zachęciły kredytobiorców do pozyskiwania środków na różne inwestycje, niekoniecznie odzwierciedlające rzeczywiste potrzeby konsumentów - podobnie jak ilość dostępnego pieniądza nie odzwierciedlała faktycznych oszczędności poczynionych przez społeczeństwo. Inwestycje wydają się opłacalne dzięki sztucznie zaniżonym stopom procentowym. Przedsiębiorcom wydaje się, że trwa boom, że "to jest właśnie ten czas".

Boom okazuje się jednak tylko kolejną bańką spekulacyjną - np. na rynku nieruchomości. Kiedy bańka pęka, następuje ujawnienie błędnych, zbędnych inwestycji, na które nie ma realnego popytu. Ceny - np. nieruchomości - gwałtownie spadają, o ile oczywiście nie interweniuje rząd. Ten spadek cen jest konieczny do oczyszczenia rynku, ba, konieczne są nawet bankructwa. Rządy jednak zazwyczaj koncentrują się na próbach łatania dziur (nawet jeśli jest ich coraz więcej) i na programie przechodzenia przez kryzys "suchą nogą". Tworzy się więc mitologię instytucji, które "są zbyt duże, by upaść" i nie mogą podlegać tym samym prawom, co osiedlowy warzywniak, banki uzyskują wsparcie od władz, banki centralne kontynuują ekspansywną politykę monetarną, a szef Fed co kilka miesięcy sprawdza odczyty makroekonomiczne, zastanawiając się nad tym, czy jeszcze kontynuować "luzowanie ilościowe" czy na razie przyhamować. Tymczasem nieprawidłowe inwestycje powinny zostać zlikwidowane przez rynek, aby uwolnić środki w nie włożone i skierować je do tych przedsięwzięć, które faktycznie odzwierciedlają preferencje konsumentów. Ekonomista Philip Bagus wylicza trzy rzeczy, które koniecznie powinny być realizowane w czasie kryzysu (lub raczej trzy rzeczy, którym powinno pozwolić się działać), a są to: "zmiany relatywnych cen, wzrost prywatnych oszczędności i elastyczność rynku czynników produkcji". Tymczasem rządy większości państw (a także organy UE) hamują te naturalne procesy. Jak pisze tenże Bagus: "Rządy pomagają firmom borykającym się z problemami poprzez subsydiowane kredyty, programy takie jak cash for clunkers czy roboty publiczne. (...) Rządy ponadto wsparły i uratowały banki, kupując toksyczne aktywa lub przez dokapitalizowanie instytucji finansowych. ządy, co więcej, zapobiegły uelastycznieniu rynku czynników produkcji i subsydiowały bezrobocie poprzez wypłacanie zasiłków dla bezrobotnych. Nie pozwolono sztucznie zawyżonym cenom na szybkie dostosowanie, bo rządy w pewnym stopniu je podtrzymały poprzez interwencje. Rząd wessał prywatne oszczędności poprzez opodatkowanie i zmarnował je na utrzymanie przestarzałej struktury produkcji. Banki sfinansowały wydatki rządowe poprzez zakup obligacji. Wtłaczając pieniądze w sektor publiczny, banki miały mniej funduszy, które mogłyby pożyczyć sektorowi prywatnemu. Czynniki produkcji nie zostały szybko przeniesione do nowych projektów, bo stare nie zostały zlikwidowane. Czynniki utknęły w błędnych inwestycjach, szczególnie w rozdętym sektorze finansowym".

Cóż, zapewne w tego typu działaniach tkwi sekret tego, czemu nie do końca sprawdziły się posępne prognozy słynnego prof. Rybińskiego. Niedawno profesor dokonał na swoim blogu rozliczenia prognoz, jakie stawiał w ostatnich czasach. Ciekawym zjawiskiem było to, że o ile przewidywania dotyczące samej gospodarki w dużej mierze okazały się trafne (choć może skala pogorszenia nie zawsze była tak duża, jak to sugerował prof. Rybiński), o tyle słabo wypadły prognozy dotyczące rynków finansowych. Według Rybińskiego jest to skutkiem tego, że "na skutek zmasowanej interwencji banków centralnych rynki odjechały od fundamentów ekonomicznych".

Niemal wszyscy zgodni są co do tego, że rok 2013 będzie trudny dla gospodarki polskiej, europejskiej, a także amerykańskiej (vide przeciągające się spory na temat klifu fiskalnego). W porównaniu z dawniejszymi epokami nasza ma ten plus, że stoimy na wysokim poziomie rozwoju technologicznego - tzn. na tyle wysokim, że w krajach rozwiniętych ewentualne kryzysy nie przeradzają się już w klęski głodu czy falę bezdomności. Mamy tanie, masowo produkowane jedzenie, takież ubrania (choćby z Państwa Środka), więc jakoś sobie poradzimy. Pozwolę sobie zakończyć niniejszy felieton tym właśnie optymistycznym akcentem.

 

B. Garga

Kontakt z redakcją

 

 

 

Nasze Portale

         
 

 

   Multum Ofert znanywet.pl
  • Wzrosty
  • Debiuty
  • Spadki
  • Obroty
Walor Cena Zmiana



 

 

 

 

 

 

 

Walor Cena Zmiana



Walor Cena Zmiana Obroty (*)
(*) wartości w tys. zł.


Popularne artykuły

Nasza witryna używa plików cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Zobacz naszą politykę prywatności

Zobacz dyrektywę parlamentu europejskiego

Zezwoliłeś na zapisywanie plików cookies na tym komputerze