Afera w najstarszym włoskim banku

We Włoszech wielkie emocje budzi afera w Monte dei Paschi di Siena - najstarszym włoskim banku, którego korzenie sięgają roku 1472. Szacuje się, że w zeszłym roku bank mógł stracić nawet 740 mln euro.

Ta zawrotna kwota została zaprzepaszczona w wyniku dokonywania licznych operacji finansowych przy pomocy instrumentów pochodnych, zwanych popularnie derywatami. O instrumentach tych (w szczególności o różnego rodzaju opcjach) sporo złego powiedziano już na początku kryzysu finansowego, a więc w latach 2007-2008. Narzędzia te mogą przynosić wielkie zyski, ale także poważne straty, zaś korzystanie z nich wiąże się z poważnym ryzykiem.

Monte dei Paschi di Siena miał zawarte umowy dotyczące derywatów z bankami Nomura i Deutsche Bank. Okazuje się, że poprzedni zarząd banku próbował zatuszować sprawę - tak, aby o skandalu nie dowiedziała się rada nadzorcza, a tym bardziej klienci. Ukrywano dokumenty i nie ujawniano faktycznej sytuacji przedsiębiorstwa.

Podejrzenia wzbudziło to, że w listopadzie 2012 roku bank zwrócił się do państwa z prośbą o pomoc finansową w wysokości aż 3,9 mld euro. Później sprawę przedstawiły media, a prezes banku Giuseppe Mussari ustąpił z funkcji szefa Stowarzyszenia Banków Włoskich. Na wykresie kursu akcji banku zapanował chaos - najpierw walory traciły na wartości przez kilka dni, później jednak ich notowania wzrosły, jako że nowe kierownictwo zapewniło, iż sytuacja jest pod kontrolą.

Bank ze Sieny kupił także kilka lat temu od Santandera bank Antonveneta, za który zapłacił 10,6 mld euro. Tymczasem nieco wcześniej Santander dał za ów bank tylko 6,6 mld euro. Ta transakcja także budzi podejrzenia.

We Włoszech panuje pogląd, iż Monte dei Paschi di Siena ma silne i długoletnie powiązania z partiami lewicowymi z Toskanii - obecnie z Partią Demokratyczną. Jej członkowie oczywiście odżegnują się od całej sprawy i wyrazili oburzenie, że sam Mario Monti wiąże aferę banku z ich formacją polityczną.

Kamil Kiermacz

(na fotografii: zabytkowe rzeźby w Sienie)