O logice i piłowaniu pnia drzewa
- Utworzono: czwartek, 11, kwiecień 2013 19:44
Często spotykanym błędem osób, które przymierzają się do krytyki metodologii austriackiej, jest niewłaściwe pojmowanie tego, co austriacy mają na myśli, gdy mówią o tym, że ich teoria opiera się na logice.
Istotnie, jest rzeczą wiadomą, że według austriaków (takich jak Menger, Mises czy Rothbard) teorie ekonomiczne winny być konstruowane jako ciągi rozumowań opartych na najbardziej podstawowych aksjomatach (w szczególności na aksjomacie działania). Z tego też powodu austriacy uważają, że jeśli dana koncepcja ekonomiczna sprzeciwia się właściwie poprowadzonemu wnioskowaniu, to jest po prostu błędna i nie ma prawa działać w taki sposób, jak to sobie wyobrażają jej entuzjaści. W szczególności, nie przekonuje ich twierdzenie, że koncepcja owa działa w jakiś "niezrozumiały" czy "paradoksalny" sposób, że działa "pomimo" niezgodności z logiką. Uważają mianowicie, że jest dokładnie na odwrót: jeśli po aplikacji w oczywisty sposób błędnej teorii obserwujemy w jakiejś mierze skutki obiecywane przez jej twórców - to znaczy, że zachodzą one pomimo tej teorii, z jakichś odmiennych, zewnętrznych powodów. Zazwyczaj zresztą są osiągane wysokim kosztem lub krótkoterminowo.
Dla przykładu fakt, że rząd może - pompując pusty pieniądz np. w rynek akcji - tuszować do pewnego stopnia inflację, nie unieważnia bynajmniej austriackiego rozumowania, które mówi, że zwiększenie ilości pieniądza skutkuje spadkiem jego wartości i wzrostem cen.
Inny przykład: wyobraźmy sobie kraj, w którym (dla ustalenia uwagi) 99 procent ludzi pracuje na umowach o dzieło. Rząd wprowadza natomiast ustawę o pensji minimalnej dla osób posiadających umowy o pracę. Według austriaków jest to czynnik "bezrobociogenny" (że pozwolimy sobie tu na użycie takiego okropnego neologizmu). Wynika to z prostego rozumowania: jeśli Marek jest gotów zapłacić Piotrowi za jego pracę najwyżej 1000 dukatów (a Piotr gotów jest za ten 1000 dukatów pracować), to może się okazać, iż po ustaleniu minimalnej pensji na poziomie 1500 dukatów Marek po prostu zrezygnuje z usług Piotra - nie mogąc lub nie chcąc mu tyle zapłacić. Bezrobocie wzrośnie - mówi teoria.
Założyliśmy jednak, że w naszym hipotetycznym kraju problem dotknie bardzo niewielkiej, wąskiej grupy ludzi. Co więcej, moglibyśmy dodatkowo założyć, że rząd przymusi po prostu pracodawców do podniesienia pensji pracowników. Moglibyśmy założyć nawet, że kondycja gospodarcza kraju jest na tyle dobra, iż wszyscy pracodawcy westchną, ograniczą swoje zyski i - przynajmniej na pewien czas - ugną się pod przymusem. I być może wtedy bezrobocie nie wzrośnie, przynajmniej nie od razu (choć w realnym świecie mogłoby się okazać, że pracodawcy po prostu bankrutują).
Tak czy inaczej, wszystko to nie unieważnia austriackiego rozumowania. Obrazując rzecz przez pewną analogię, można rzec, iż austriak wygłasza pogląd następujący: "Przepiłowanie pnia drzewa i pchnięcie go poskutkuje przewróceniem się tegoż drzewa, na czym zresztą zasadza się praca drwali". Wówczas keynesista, monetarysta czy socjalista podchodzi do drzewa z drugiej strony i podpiera je mniej lub bardziej skomplikowaną i kosztowną konstrukcją, po czym obwieszcza: "Mocą doświadczenia obaliliśmy oderwane od rzeczywistości, scholastyczne rozumowanie austriaków! Przepiłowaliśmy pień? Przepiłowaliśmy! Drzewo się zawaliło? Nie zawaliło! Ba, można pchać - i dalej jakoś stoi. Pokonaliśmy austriacką logikę!". Nie trzeba chyba wyjaśniać, jak kuriozalny byłby taki "manifest".
Oczywiście rozumowanie austriackie też ma pewien mankament, o czym trafnie pisał Bryan Caplan w swoim tekście "Dlaczego nie jestem austriackim ekonomistą". Otóż sam ciąg rozumowań nie jest nam w stanie pokazać, jak istotne, jak ważne są określone czynniki. Caplan podaje tu przykład austriackiego twierdzenia, w myśl którego socjalizm musi upaść, ponieważ nie można w nim kalkulować cen - skoro nie ma rynku, to nie wiadomo, ile tak naprawdę warte są rzeczy, kto ich potrzebuje, kto będzie z nich korzystał i gdzie skierować dane środki.
Caplan nie neguje tego rozumowania, zwraca jednak uwagę na fakt, iż często pochopnie mówi się, że to właśnie ta wada socjalizmu doprowadziła do upadku system ZSRR. Tymczasem samo rozumowanie wcale nie pokazuje nam, jak ważny był to problem, jakim był ciężarem. Jak pisze Caplan: "Przy braku dokładnego empirycznego dowodu pokazującego, że ten konkretny problem jest najważniejszy, jest on jedynie kolejnym argumentem obok setek na liście argumentów przeciw socjalizmowi. Skąd mamy wiedzieć, że problem nakładów pracy albo innowacji, albo czarnego rynku, albo jakikolwiek inny nie ma znaczenia większego niż problem kalkulacji?".
Podobnie było z naszym przykładem o pensji minimalnej. Prawdą jest, że jej wprowadzenie ma aspekt "bezrobociogenny" - ale może się okazać, że w konkretnym przypadku aspekt ten może zostać (przez rząd lub przez samą gospodarkę kraju) w ten czy inny sposób zredukowany. Tak samo przy podwyżce podatków przedsiębiorcy mogą przez jakiś czas lub w pewnym zakresie unikać podwyższania cen, wybierając np. redukcję swoich zysków. Zupełnie inną kwestią jest oczywiście to, jakim kosztem się to wszystko dzieje, a także to, czy takie niuanse naprawdę usprawiedliwiają aplikowanie społeczeństwu nielogicznych teorii - ale nie będziemy rozwijać tak szeroko naszych dywagacji w tym krótkim artykule.
Czymś bardzo irytującym jest imputowanie austriakom przekonania, iżby ludzie postępowali "logicznie". Krytycy mają w tym momencie na myśli bardzo potoczne rozumienie "postępowania w zgodzie z logiką" - a mianowicie chodzi im o postępowanie "racjonalne", "zgodne z własną korzyścią", "wolne od emocji" czy cokolwiek w tym rodzaju. Co więcej, mają tu na myśli korzyść materialną czy wręcz pieniężną, ewentualnie unikanie problemów i cierpień. Innymi słowy, sugerują, że człowiek w teorii austriackiej to jakiś homo oeconomicus, dążący do maksymalizacji wyników finansowych bądź też przyjemności. Tymczasem to właśnie szkoła austriacka jest jak najdalsza od takiego prymitywnego redukcjonizmu. Wszak to właśnie u austriaków zysk czy korzyść są pojęciami subiektywnymi. Z tego powodu teorii austriackiej nijak nie sprzeciwia się to, że ludzie błądzą (dokonując niekorzystnych wyborów), ani nawet to, że istnieją heroizm, dobroczynność czy np. autodestrukcja.
Tak naprawdę bowiem, gdy austriak mówi o logice, ma na myśli nie to, że ludzie postępują "racjonalnie" (w potocznym rozumieniu tego słowa), ale logikę jako pewną "kategorię rzeczywistości". Przykładowo, jeśli kupimy coś drogo i sprzedamy tanio - to nie zarobimy. Oczywiście można sobie wyobrazić, że ktoś - np. przedsiębiorca stosujący dumping - traci na takim procederze t e r a z, by zyskać p ó ź n i e j, gdy wyruguje konkurencję. Nie zmienia to jednak faktu, że na konkretnych transakcjach sprzedaży poniżej kosztu ponosi stratę - to wynika po prostu z logiki.
Mało tego, można sobie wyobrazić nawet kogoś, kto świadomie (dla kaprysu? dla celów charytatywnych?) podejmuje stratne transakcje, nie licząc na żaden zysk w przyszłości. To "irracjonalne" postępowanie także nijak nie obala teorii austriackiej. Po pierwsze, korzyść w jej ujęciu jest pojęciem subiektywnym (a więc w kategorii tej mieści się nawet jakaś perwersyjna przyjemność z autodestrukcji, albo poczucie spełnienia kogoś, kto wybiera nisko płatną pracę zgodną z jego moralnością, zamiast urągać moralności za większe pieniądze). Po drugie, jak już wspomnieliśmy, u austriaków chodzi o logikę rozumianą jako pewna nieusuwalna "cecha rzeczywistości". Chodzi po prostu o to, że pewnych rzeczy zwyczajnie nie da się zrobić, a nawet samo myślenie o nich mieściłoby się najwyżej w "logice snu" (na przykład wizja portfela, w którym pieniędzy jest coraz więcej w miarę ich wybierania; albo wizja zarabiania na sprzedawaniu taniej tego, co kupiło się drogo). Nie da się ich zrobić dokładnie w takim samym sensie, w jakim uważamy za nonsens stwierdzenie, iż coś jednocześnie "jest i nie jest". Hoppe pisze o tym następująco: "czy ktokolwiek uznałby relację mówiącą o tym, że ktoś zaobserwował ptaka, który był czerwony, a jednocześnie nie czerwony, za dowód na nieprawdziwość prawa sprzeczności, czy też raczej za twierdzenie głupca?”
Co do austriackiego przeświadczenia, że nie trzeba testować teorii ekonomicznych, zgłasza się często zastrzeżenie, że przecież to dopiero weryfikacja empiryczna teorii pozwala ocenić poprawność teorii. W rzeczy samej, tak jest na przykład w fizyce - gdzie eksperymenty mogą obalić błędne hipotezy teoretyczne. Ale właśnie cała różnica pomiędzy myślą austriacką a głównonurtową zasadza się na przeświadczeniu, iż zasadniczo nie istnieje analogia pomiędzy działaniem człowieka (czyli tym, co jest przedmiotem badań ekonomii) - a fizyką, w której istnieją określone stale i zależności. Nie będziemy tu rozwijać tego wątku (chodzi o dualizm metodologiczny), zacytujemy jedynie Jakuba Bożydara Wiśniewskiego, który w artykule "Metodologia austriackiej szkoły ekonomii: obecny stan wiedzy" trafnie pisze: "Z racji tego, iż w sferze ludzkiego działania nie ma dających się wyizolować prawidłowości, które można by odkrywać, obserwowane fakty ekonomiczne nie mówią same za siebie — ponieważ jakikolwiek zbiór danych będzie wysoce prawdopodobnie kompatybilny z wieloma wzajemnie wykluczającymi się hipotezami, potrzebna nam jest logicznie spójna teoria, aby odseparować ziarna od plew i wybrać tę wersję, która jest najsensowniejsza. Bez takiej teorii badacz stanie w obliczu interpretacyjnego błędu, niezdolny do udzielenia odpowiedzi na pytania, jak np. to, czy USA wyszły z Wielkiego Kryzysu na skutek polityki Nowego Ładu, czy pomimo niej, albo czy funkcjonowanie bankowości centralnej złagodziło, czy wzmogło (lub nawet spowodowało) cykle koniunkturalne, jakie wystąpiły w XX wieku."
J. Sobal
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 4254 gości