• WIG
  • WIG20
  • WIG30
  • mWIG40
  • WIG50
  • WIG250
WALUTY
WSKAŹNIKI MAKRO
SymbolWartość
Inflacja CPI16.6%
Bezrobocie5.0%
PKB1.4%
Stopa ref.5.75%
WIBOR3M5.86%
logo sponsora
GIEŁDY - ŚWIAT
INDEKSY - POLSKA
TOWARY

Reklama AEC

Portugalski sposób na kryzys?

lizbona

W latach 30-tych chyba wszystkie państwa świata zmagały się ze skutkami Wielkiego Kryzysu, który rozpoczął się w roku 1929. Bardzo wiele rządów rozpoczęło wówczas realizację programów gospodarczych opartych na daleko idącym interwencjonizmie państwowym, etatyzmie, nacjonalizacji niektórych przedsiębiorstw, organizowaniu robót publicznych, ścisłym regulowaniu gry rynkowej, podnoszeniu podatków oraz ograniczaniu swobody dysponowania własnością prywatną.

Takie metody (mniej więcej) zastosowano w Stanach Zjednoczonych w okresie prezydentury Roosevelta, tą drogą szło również wiele państw europejskich. Na szeroką skalę i w specyficznej formie program taki realizowały oczywiście faszystowskie Włochy, III Rzesza czy frankistowska Hiszpania (przez pierwszych kilkanaście lat). Był to pewien ogólny trend utraty wiary w wolny rynek i jego zdolności samoregulacyjne, albowiem to właśnie rynek (albo raczej to, co zań uważano) obarczano winą za kryzys.

W tym kontekście warto opisać reformy przeprowadzane w latach 30-tych na zachodnim krańcu Europy, a mianowicie w Portugalii. Były one pod pewnymi względami wyjątkowe na tle panujących tendencji, choć należy pamiętać, że nie pod wszystkimi. Sytuacji w Portugalii przyglądał się m.in. wychodzący wówczas w Polsce dwutygodnik "Polityka Gospodarcza". Zamieszczano w nim niekiedy artykuły, w których omawiano zasady i metody polityki Antonio Salazara, profesora ekonomii, który od roku 1928 do 1940 był ministrem finansów Portugalii, zaś w latach 1932 - 1968 premierem.

Tak naprawdę Salazar był dyktatorem (nie on jeden w tamtych czasach - nasz Piłsudski też de facto pełnił taką rolę) i jego epoka jest rozmaicie oceniana. Bardzo często patrzy się na nią przez pryzmat braku demokracji, forsowania konserwatywnej obyczajowości, ograniczania swobody działania opozycji i epatowania narodowymi hasłami. Tu jednak nie będziemy się zajmować tym aspektem, albowiem doprowadziłoby to nas do niesłychanie długiej i skomplikowanej dyskusji na temat praw człowieka, uprawnień władzy etc. Co więcej, o Salazarze jako dyktatorze słyszy się dość często: jedni go potępiają, inni za nim wzdychają, ale w Polsce chyba mało kto potrafi opisać wprowadzone przez niego reformy ekonomiczne. Przeciwnicy poprzestają na określeniu go mianem "faszysty", sympatycy używają rozmaitych pompatycznych określeń, na ogół będących jednak tylko ogólnikowymi sloganami w rodzaju "ani kapitalizm, ani socjalizm", "nowe państwo", "korporacjonizm i solidarność społeczna" etc.

Spójrzmy zatem na ten wycinek historii Portugalii bez emocji, bez wchodzenia w rozważania ideologiczne i podstawy filozoficzne, w miarę możliwości pomijając wszelkiego rodzaju patos - zarówno ten mający charakter zachwytu, jak i ten będący przejawem oburzenia. Co konkretnie zrobił Salazar po dojściu do władzy i jak wpłynęło to na gospodarkę Portugalii w burzliwych latach 30-tych?

"Polityka Gospodarcza" w numerze 73-74 z roku 1938 pisze: "Gdy Salazar obejmował rządy, budżet Portugalii (7 mln mieszkańców i mniej niż 1/4 powierzchni Polski) dawał stały deficyt roczny w sumie około 5 mln funtów, tj. niemal 1000 mln fr. franc.; dług nieskonsolidowane skarbu sięgały sumy 3 miliardów funtów; skarb płacił od pożyczek zaciągniętych 6,5% do 11%, dłużnicy zaś prywatni 15% do 25%, obsługa długów pochłaniała wszystkie wpływy".

Jak wyglądała sytuacja po 10 latach sprawowania funkcji ministra finansów przez Salazara? Czytamy mianowicie: "Dzisiaj suma nadwyżek budżetowych z 8 ostatnich lat doszła do kwoty 1,5 miliarda; długi nieskonsolidowane znikły zupełnie, ustępując miejsca rezerwom skarbowym; stopa procentowa długów skarbu spadła do 3% i 4,5%; stopa dyskontowa do 4%; koszta obsługi zadłużeń spadły o 14%".

Te informacje są bardzo ważne, ponieważ są to konkrety. W dalszej części artykułu autor "Polityki Gospodarczej" pozwala sobie także na pewną dawkę ogólników, pisząc m.in., że "w zakresie uzbrojenia, komunikacji, oświaty i szkolnictwa, hygieny społecznej przeprowadzono ogromne i doniosłe inwestycje, poczyniono wielkie postępy i zlikwidowano niemal w całości bezrobocie". Co prawda, autor nie wyjaśnia tutaj, co należy rozumieć przez likwidację bezrobocia "niemal w całości". W każdym razie dziś wynosi ono w Portugalii ponad 18 proc.

Mówi się często, że warunkiem poradzenia sobie z zadłużeniem państwa musi być podnoszenie podatków i cięcie wydatków. Co do cięcia wydatków - zgoda, wątpliwości budzi jednak pierwszy postulat. Otóż czytamy o Salazarze, że "zaczął od wkroczenia na drogę paradoksalną: dążąc do usunięcia deficytów budżetowych przeprowadził reformę podatkową i obniżył obciążenia". Poza tym "uprościł postępowanie administracyjne i zmniejszył o 20% personel urzędniczy". Najciekawsze jest jednak to, że - dokładnie odwrotnie niż faszyści - "przeprowadził likwidację przedsiębiorstw państwowych, oddając w ręce prywatne nawet koleje i telefony przy zachowaniu właściwej nad nimi kontroli oraz przy ewentualnych zasiłkach dla przedsiębiorstw deficytowych".

Takie postępowanie wynikało choćby ze "Statutu pracy", który włączono do portugalskiej konstytucji, a który omawiano w innym numerze "Polityki Gospodarczej" (84-85, 1939). Według autora polskiego opracowania, jedną z naczelnych zasad tego statutu był pogląd iż "państwo winno zrezygnować z wszelkiej bezpośredniej działalności przemysłowej lub handlowej", a także "ograniczyć do minimum zakres działania urzędników państwowych w sprawach gospodarczych". Cytowany jest tu Bohdan Łączkowski, autor wydanej wówczas książki o Portugalii, zatytułowanej "Zachodnia brama świata". Pisał on, że w Portugalii lat 30-tych nie było "żadnej zabawy w kotka i myszkę, gdzie najpierw zachęca się prywatnych przedsiębiorców do zakładania nowych warsztatów pracy, a potem przez zarządzenia polityki gospodarczej uniemożliwia się im egzystencję". Dowiadujemy się też,że "kosztem 6,5 miliarda escudów wykonywa się plan inwestycyjny, w którym ani jeden escudo nie idzie na tworzenie przedsiębiorstw państwowych".

Sam Salazar, cytowany z kolei w numerze 90 "Polityki Gospodarczej" z roku 1939, pisał o swoim "Nowym Państwie" (jak je określał), że "uważa ono za błędną współczesną dążność do zbyt daleko idącej interwencji państwa". Owszem, zgadzał się on na pewną dozę interwencjonizmu, ale niechętnie. Uważał mianowicie, że jest ona wymuszona okolicznościami, a przede wszystkim polityką innych państw, które na etatystyczną politykę już się zdecydowały. Ogólna zasada brzmiała jednak tak: "Ten niemniej przyznajemy, że kiedy państwo zastępuje osoby prywatne, to tłumi siłę twórczą prywatnej inicjatywy, co nigdy nie może dać dobrych rezultatów". Mało tego, ten dyktator i sojusznik Franco określa swój kraj jako "jedną z nielicznych wysepek liberalizmu gospodarczego, gdzie utrzymuje się jeszcze swoboda importu, eksportu i obrotu dewizowego". Na czym natomiast polegały elementu interwencjonizmu? Czytamy przykładowo, że "Salazar wobec gwałtownego spadku cen zboża zastosował środki, które przywróciły opłacalność rolnictwa; ustalił wysokie ceny wewnętrzne i wprowadził premie dla producentów, czyniąc z kraju w roku 1930 niesamowystarczalnego już w roku 1935 kraj eksportowy".

Jak wyglądała polityka podatkowa państwa w Portugalii lat 30-tych? Salazar "wybrał za podstawę wymiaru podatku nie efektywny, lecz normalny dochód płatnika, obliczony empirycznie, jako przeciętny". Chodziło o wyprowadzenie wniosków z zasady mówiącej, że "podatek, jako ciężar społeczny, zajmuje określone miejsce wśród kosztów produkcji, dlatego też nie powinien jej upośledzać, ani nawet utrudniać kalkulacji przedsiębiorcy przez nieznany mu z góry swój rozmiar".

Autorzy "Polityki Gospodarczej" przyznają, że nowa portugalska konstytucja ograniczyła rolę parlamentu, ale dodają, że jednocześnie "związała rząd przepisami dość rygorystycznymi (np. prawo zaciągania pożyczek krótkoterminowych ustala jako najwyższą dopuszczalną ich normę 5% dochodów budżetowych)". Miała to być, według Salazara, zasada "obrony państwa przeciw niemu samemu". Współgra to z późniejszą o 50 lat diagnozą Ronalda Reagana, który powiedział, że "rząd sam stał się problemem" (zamiast rozwiązywać problemy).

Dowiadujemy się również, że "w zakresie zobowiązań skarbu państwa wielka konwersja z r. 1934 odbyła się z najbardziej skrupulatnym poszanowaniem praw nabytych, przewidując w wypadkach odmowy spłatę obligacji al pari (czego zażądało tylko 10% posiadaczy papierów)".

Gdy mówi się o polityce gospodarczej Salazara w dzisiejszych czasach, to najczęściej przypomina się jego program korporacjonizmu, tzn. organizowania społeczeństwa według korporacji zawodowych, co w dużym przybliżeniu przyrównać można do organizacji cechowych. Na ogół jednak nie mówi się, co konkretnie to oznaczało. Publicyści przedwojennej "Polityki Gospodarczej", powołując się na książkę Łączkowskiego, piszą tak: "Budowa szczebli korporacyjnych przypomina ustrój przyjęty we Włoszech: komórkami podstawowymi są "syndykaty" zawodowe pracowników i "gremia" przedsiębiorców, które następnie w połączeniu tworzą federacje regionalne i państwowe danej branży, te zaś z kolei łączą się w unie". Na czele tego systemu stała Izba Korporacyjna. Syndykaty i gremia posiadały osobowość prawną, mogły przeprowadzać umowy zbiorowe określające warunki pracy i płacy, wybierały członków rad miejskich, sejmików prowincjonalnych oraz Izby Korporacyjnej. Korporacje określały także wynagrodzenie minimalne. W zamian za taki system robotnicy nie mogli stawiać żądań, które naruszałyby "prawa konserwacji i amortyzacji kapitału oraz godziwego zysku".

W marcu 2007 roku 41 proc. uczestników sondażu przeprowadzonego przez telewizję RTP uznało Salazara za najważniejszą osobistość w historii kraju - a w plebiscycie można było wybierać spośród 200 nazwisk. No cóż, niezależnie od tego, co się o  dyktatorze myśli, nie sposób zaprzeczyć temu, że cztery dekady rządów i zdecydowanej realizacji określonego projektu społeczno-polityczno-ekonomicznego to coś, co musiało odcisnąć piętno na Portugalii i Portugalczykach. Bardzo możliwe, że u pewnej części z nich odżywa tęsknota za bliżej nieokreślonym "porządkiem", który mógłby być zaprowadzony przez kogoś takiego jak Salazar. W dobie bezrobocia, zadłużenia, emigracji zarobkowej i recesji to nic dziwnego.

Z drugiej strony, nie chodzi przecież o to, by przywracać dyktaturę, choć sam Salazar traktował swój program jako całościowy, od religii po gospodarkę - i raczej nie był to program, który mogliby przyjąć mieszkańcy współczesnych, liberalnych krajów europejskich. Nie zmienia to jednak faktu, że konkretne rozwiązania ekonomiczne to coś, co można przyjmować bez zbędnych sentymentów. Jeśli fundamentami miałyby być takie postulaty jak obniżenie obciążeń podatkowych, dyscyplina budżetowa, odchudzenie administracji rządowej, postawienie na rozwój prywatnej inicjatywy, to chyba nie byłoby w tym nic złego. W każdym razie na pewno byłoby to bezpieczniejsze i sympatyczniejsze od poglądu wyrażanego przez współczesnego "papieża keynesizmu", znanego ekonomistę Roberta Skidelsky'ego, który w jednym z wywiadów wprost stwierdził, że Hitler "faktycznie uleczył niemiecką gospodarkę" i to "bynajmniej nie za pomocą metod liberalnych". Mało tego, przyznał on, że były to ni mniej, ni więcej, tylko "metody keynesowskie", aczkolwiek "wprowadzane terrorem". A przecież, wbrew pokutującym mitom, nawet samo to, czy reżim hitlerowski rzeczywiście uzdrowił gospodarkę Niemiec, jest dyskusyjne i istnieje całkiem sporo argumentów na rzecz tezy, iż uzdrowienie to było jedynie pozorne, krótkotrwałe i w dużej mierze oparte o wygodne interpretowanie statystyk (nie sztuką jest np. mówić o wielkim spadku bezrobocia, gdy przestało się uwzględniać niepracujące kobiety...).

Tak czy inaczej, niezależnie od ocen, warto wiedzieć, jakie faktycznie były podstawy ustroju Portugalii w ciągu bez mała 40 lat jej historii, pomiędzy przełomem lat 20-tych i 30-tych, a rokiem 1974 (salazaryzm rozmontowano bowiem dopiero sześć lat po śmierci jego twórcy - w wyniku tzw. rewolucji goździków). Wokół tematyki tej narosło wiele mitów, a zresztą w Polsce jest po prostu słabo znana. Przy lekturze materiałów z "Polityki Gospodarczej" należy jednak mieć na uwadze, że pismo to sympatyzowało raczej z liberalnymi poglądami gospodarczymi (m.in. pozytywnie oceniano w nim ekonomistę Romana Rybarskiego, jednego z czołowych wówczas wolnorynkowców i przeciwników fiskalizmu, etatyzmu oraz biurokracji), zatem przy opisie sytuacji w Portugalii koncentrowało się na uwypukleniu takich właśnie wątków, być może wyciszając inne wątki, bliższe z kolei interwencjonizmowi.

 

B. Garga

  • Popularne
  • Ostatnio dodane

Kontakt z redakcją

 

 

 

Nasze Portale

         
 

 

   Multum Ofert znanywet.pl
  • Wzrosty
  • Debiuty
  • Spadki
  • Obroty
Walor Cena Zmiana



 

 

 

 

 

 

 

Walor Cena Zmiana



Walor Cena Zmiana Obroty (*)
(*) wartości w tys. zł.


Popularne artykuły

Nasza witryna używa plików cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.

Zobacz naszą politykę prywatności

Zobacz dyrektywę parlamentu europejskiego

Zezwoliłeś na zapisywanie plików cookies na tym komputerze