Deficyt na razie nie straszny
- Utworzono: poniedziałek, 29, sierpień 2016 06:51
Z opublikowanych dotąd raportów półrocznych wynika, że deweloperzy przestali obsesyjnie utrzymywać nadpłynność, co równie dobrze może być zbiegiem okoliczności, jak i zapowiedzią zmiany filozofii zarządzania płynnością.
Utrzymywanie gotówki wystarczającej do spłaty wszystkich zobowiązań krótkoterminowych i to ze sporym nawisem wynika poniekąd z poprzedniego kryzysu na rynku finansowym. Deweloperzy mieli problemy ze sprzedażą mieszkań nawet już gotowych i utrzymywanie wysokiego salda gotówki było konieczne dla utrzymania przekonania inwestorów o dużej odporności poszczególnych firm na malejącą sprzedaż. Teraz jednak mieszkania na powrót sprzedają się na etapie projektów, a kupujący coraz częściej wykładają na stół gotówkę, którą chcą sensownie ulokować.
W tej sytuacji nie można się dziwić deweloperom, którzy trochę poluzowali śruby. Zresztą powyższe obserwacje opierają się na sprawozdaniach ledwie kilku deweloperów (niższe wskaźniki płynności widać jednak w sprawozdaniach także podmiotów z innych branż), być może więc jest jeszcze za wcześnie na wyciąganie generalnych wniosków. Skoro jednak rynek od wielu kwartałów konsekwentnie pokazuje, że pieniądze chętnie wyłożą i inwestorzy i nabywcy mieszkań, po cóż utrzymywać nadpłynność, skoro gotówka przyda się do finansowania kolejnych inwestycji lub na wypłatę dywidend? Przy tym firmy takie jak Dom Development, Robyg czy Vantage Development nadal utrzymują dość gotówki, by mówić o wysokiej płynności gotówkowej, nie ma mowy o bagatelizowaniu zagadnienia, raczej o dostosowaniu – z opóźnieniem – do możliwości, które obecnie daje rynek.
Czy zmiana z „baczność” na „spocznij” może wyjść dyrektorom finansowym bokiem? Nic dziś nie zapowiada, by dostęp do finansowania miał się zmienić w najbliższym czasie. Przeciwnie, przekonanie, że pozostanie on tani, a przez to także łatwo dostępny, zdaje się ugruntowywać. Jednym z graczy zdolnych zmienić to przekonanie pozostaje rząd, lecz i to – póki co – tylko w teoretycznych rozważaniach. Nadmuchany deficyt może nieść oczywiście różnorakie konsekwencje, ale prawda jest taka, że dopóki wzrost gospodarczy na to pozwala, rząd będzie wydatki zwiększał. W przeszłości deficyt budżetowy nie wypychał klientów z banków, ani emitentów z rynku obligacji. „Tym razem jest inaczej” tylko ze względu na podatek od aktywów bankowych, który nie obejmuje jednak obligacji skarbowych. Dlatego banki mogą chętniej finansować skarb państwa niż przedsiębiorców, ale oczywiście też tylko do pewnego stopnia, bo oprócz podatków liczą się też możliwe do uzyskania dochody, ryzyko itd. Czyli cała ta rynkowa gra, której finansowanie potrzeb pożyczkowych państwa jest tylko jednym z elementów. Ryzyko spowolnienia gospodarczego, którego rząd pod uwagę nie musi brać (bo urzędnicy nie ryzykują własnymi pieniędzmi lecz podatników), może naturalnie zmienić wartość pieniądza w nieoczekiwanym dziś momencie, dlatego nawet firmy nie opływające dziś w gotówkę powinny mieć zakładkę na taką okoliczność. Ale z nią też nie warto przesadzać.
Emil Szweda
Obligacje.pl
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 5782 gości