GetBack jak Tesla
- Utworzono: czwartek, 05, kwiecień 2018 03:20
Różnica w rentowności dwuletnich i dziesięcioletnich obligacji USA spadła w piątek do 49 punktów bazowych. Im jest niższa, tym bardziej jest to złowróżbne dla rynków akcji i gospodarki.
Jeszcze tydzień temu były to 54 punkty bazowe, rok temu ponad 100. Dwa ostatnie załamania koniunktury poprzedził spadek spreadów do ujemnych poziomów – inwestorzy z rynku obligacji dyskontowali nadejście obniżek stóp procentowych i spowolnienie gospodarcze, co windowało cenę obligacji zapadających w dłuższym terminie. Teraz takiej perspektywy chyba nie ma, a spadek rentowności 10-latek (do 2,76 proc.) można tłumaczyć poszukiwaniem bezpiecznej przystani przez inwestorów ewakuujących kapitał z rynku akcji. Nie jest to więc (jeszcze?) zapowiedź kolejnej recesji, ale reakcja na siłę przeceny akcji Facebooka, Tesli czy Google’a, a ogólniej cena weryfikacji przekonania, że świat cyfrowy będzie wolny od wad analogowego.
Z perspektywy Catalyst nie przecena obligacji Tesli była jednak istotna, ale wyprzedaż papierów GetBacku, choć obydwa te przypadki łączy wspólny mianownik charyzmatycznego lidera, który zdołał przekonać inwestorów, że jego firma potrafi coś, czego te o dłuższej tradycji i ugruntowanej pozycji nie umieją, co nawet może być prawdą, ale zasady finansowania działalności są dla wszystkich takie same. Tesla w dwa miesiące doszła od eksportu samochodu w przestrzeń kosmiczną do załamania notowań akcji i obligacji. W przypadku GetBacku w miesiąc doszliśmy od „kolejek inwestorów” do „presji płynnościowej”. Przegłosowanie emisji akcji ją w znacznym stopniu zdejmuje, cena emisyjna powyżej 10 zł pozwala liczyć na napływ łącznie przynajmniej 700 mln złotych z dwóch emisji. Nie jest to miliard złotych, ale nie jest to też mało – wystarczy do obniżenia wskaźników zadłużenia i może być podstawą do ułożenia długoterminowego finansowania dłużnego. Czyli realizacji tych wszystkich zamierzeń, o których mówił zarząd GetBacku. Inwestorzy widzą rzecz inaczej, niektóre serie spadły poniżej 80 proc. nominału (a Tesli do 82 proc., ale tu chodzi o papiery zapadające w 2025 r.), co daje im ponad 20 proc. rentowności brutto. Taka wycena to już dyskontowanie haircut’u, czyli restrukturyzacji zadłużenia, co na pewno nie jest bazowym scenariuszem zarządu i po emisji akcji faktycznie podstawy do niego znikną na długo. Niemniej, warto też pamiętać, że od 1 kwietnia do dnia publikacji raportu rocznego GetBack nie będzie mógł emitować obligacji (zabrania tego ustawa o obligacjach – emisja musi być przeprowadzana na podstawie raportu biegłego nie starszego niż 15 miesięcy od okresu objętego badaniem), co jakimś utrudnieniem pewnie jest.
Co wydaje się istotne w tej sytuacji, to fakt, że GetBack mimo 2,4 mld zł w obligacjach (informacja z NWZA) nie infekuje innych emitentów. Emisje publiczne PCC Rokita i Kredyt Inkaso udały się nadspodziewanie dobrze, co może być oznaką, że po kilkumiesięcznym okresie niepewności rynek wraca na dawne tory. Również na Catalyst nie widać presji sprzedających na innych papierach, choć warto pamiętać o obligacjach GetBacku w portfelach funduszy. W niektórych z nich zajmują całkiem sporo miejsca i tu presja ze strony inwestorów umarzających jednostki uczestnictwa może się pojawić. Obserwowaliśmy podobne zjawisko o znacznie większej skali dwa lata temu w USA – wyprzedaż obligacji spółek wydobywczych wybijała rentowności na całym rynku high yield. W skrajnym przypadku nawet pozytywny scenariusz dla GetBacku może nie być wystarczająco dobry, by – zwłaszcza mniejsze – fundusze dłużne zachowały wielkość aktywów. W przeszłości obserwowaliśmy na Catalyst skutki przyspieszonej wyprzedaży obligacji przez pojedyncze i niezbyt duże fundusze dłużne, którym groziła utrata płynności. Często była to okazja do tanich zakupów obligacji solidnych emitentów.
Emil Szweda
Obligacje.pl
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 5844 gości