Tydzień rozgrywany przez Ateny
- Utworzono: piątek, 20, luty 2015 16:42
Już obradują...
Obszar wahań głównej pary walutowej – czyli eurodolara – w minionym tygodniu, a nawet w okresie nieco dłuższym, od 12 lutego, to mniej więcej 1,1280 – 1,1445. Była to kontynuacja i zarazem zawężenie wcześniejszej konsolidacji, uformowanej jeszcze w końcówce stycznia.
W piątek po południu widzimy niskie poziomy EUR/USD, właśnie w pobliżu 1,1280, co wynika z rosnącego napięcia związanego z Grecją. W poniedziałek mieliśmy spotkanie ministrów finansów Strefy Euro, które nie wniosło nic szczególnego, a jedynie podgrzało napięcie i spolaryzowało nastroje. Na sytuację nie miało większego wpływu wtorkowe spotkanie ministrów finansów całej Unii Europejskiej, czyli tak zwanej grupy Ecofin. Później pojawiły się pogłoski, że w środę Grecja złoży jednak wniosek o dalsze finansowanie przez kraje Strefy Euro – i faktycznie taki wniosek się pojawił, ale dopiero w czwartek. Tak, jak można się było spodziewać, Grecy postawili swoje warunki – tzn. oczekują pieniędzy, ale nie chcą kontynuacji radykalnego programu oszczędnościowo-prywatyzacyjnego, woleliby ograniczyć się co najwyżej do kontrolowania budżetu. W zamian za to chcieliby półrocznego finansowania, czyli w pewnym sensie odsunięcia całej ponurej tematyki bankructwa i niewypłacalności na wczesną jesień.
Już wiadomo, że na takie rozwiązanie nie godzą się Niemcy – a przynajmniej tak mówią, bo wiadomo, że po obu stronach jest to rodzaj gry. Niemcy też mają swój interes w Grecji pozostającej w Strefie Euro. Po pierwsze, posiadają greckie obligacje w swoich bankach i nie cieszyliby się, gdyby trzeba je było całościowo spisać na straty. Po drugie, korzystają z greckich reform, np. wchodząc na tamtejszy rynek przy okazji prywatyzacji zakładów, gruntów etc. Po trzecie, chcą, by Grecja była w ich strefie wpływów – a nie np. pod większą kuratelą Rosji, która w sytuacji ateńskiego wyjścia ze Strefy jawi się jako naturalny "dobry wujek" dla Syrizy. Po czwarte – i to już nie dotyczy tylko Niemców – bankructwo Grecji byłoby początkiem domina destabilizującego cały obszar wspólnej waluty.
Zakładamy więc, że do kompromisu dojdzie, ale niekoniecznie dziś, być może dopiero pod koniec lutego. To nie znaczy, że wstrząsów uda się uniknąć "na wieki wieków" – i nie bez powodu mówimy tu np. o jesieni. Ostateczne, długofalowe wyjście z całej tej spirali długów, problemów socjalnych, napięć geopolitycznych etc. jest zapewne możliwe – ale pytanie czy jest ono możliwe w sposób bezbolesny?
W tygodniu było trochę danych makroekonomicznych, ale to nie one grały pierwsze skrzypce. W każdym razie poznaliśmy np. niemiecki indeks ZEW (53 pkt, prognoza 55 pkt, poprzednio 48,4 pkt), który wypadł lepiej niż poprzednio, ale gorzej od przewidywań. Indeks NY Empire State w USA spadł z 9,95 pkt do 7,78 pkt, co było negatywne, bo spodziewano się zwyżki do 9 pkt.
Piątkowe indeksy PMI wypadły niejednoznacznie (dla Niemiec i Strefy Euro). Otóż dane przemysłowe były gorsze od prognoz, a usługowe – lepsze. Znaczenie odczytów zatem się rozmyło.
Zapiski z posiedzenia FOMC, podane w środę wieczorem, dodały trochę argumentów stronie grającej na słabszego dolara i późniejszy termin podwyżek stóp – ale znów: nie na tyle, by całkiem odmienić sytuację, zwłaszcza przy greckich czy ukraińskich czynnikach ryzyka.
Gdyby dziś pojawiło się rozwiązanie greckich problemów, to byłby to spory impuls wzrostowy na EUR/USD, który mógłby wykroczyć ponad 1,1440, być może dojść do 1,1480, ale niekoniecznie do 1,1540. Prawdopodniejszy jest jednak scenariusz dalszego odbijania piłeczki i eskalacji napięcia. Tak czy inaczej, nawet kiedy porozumienie w sprawie greckiej zostanie "dograne", to nie będzie to jeszcze oznaczało całkowitej zmiany trendu na EUR/USD (np. na kilka miesięcy), bowiem czynniki osłabiające wspólną walutę to w dalszym ciągu QE, które ruszy w marcu, a także wizja wyższych stóp w USA.
Co z naszą walutą?
Co z parami USD/PLN i EUR/PLN? Ostatnich kilkanaście dni dawało czasami bardzo przyzwoite okazje do kupna euro, dość powiedzieć, że choćby wczoraj kurs schodził niekiedy mocno poniżej 4,17. Z drugiej strony, gracze mogli też złapać się na szczyt z 18 lutego (ok. 4,20).
Przy niskim eurodolarze złoty może czasami zyskiwać do euro, ale raczej nie wtedy, gdy słabość euro (do waluty USA) to skutek ogólnej ucieczki od ryzyka i złych nastrojów. W każdym razie pod koniec tygodnia sytuacja jest zupełnie przeciętna – mamy 4,1770 – 4,1825 około 16:30. Mocna strefa wsparcia jest przy 4,15 i nieco powyżej, wątpliwe, by udało się ją przebić, nawet przy dobrych wiadomościach z Grecji.
Na USD/PLN przebijaliśmy już dziś od dołu linię 3,70, choć po 16:30 kurs wraca nieco niżej, do 3,6865. W tygodniu można było nabywać dolary nawet po 3,6460. Na obie pary główny wpływ miał eurodolar, a więc wieści z Aten (czy też z trójkąta Ateny – Berlin – Bruksela), a w mniejszym stopniu także z Ukrainy (gdzie rozejm okazał się cokolwiek kruchy). Protokół z posiedzenia RPP nie był jednoznaczny, aczkolwiek generalnie Rada zgadza się, że możliwa jest dłuższa deflacja w Polsce. Produkcja przemysłowa w naszym kraju wypadła raczej słabo (1,7 proc. r/r za styczeń, zakładano 1,8 proc.), a jeszcze gorzej – sprzedaż detaliczna (-22,6 proc. m/m, 0,1 proc. r/r). To jakiś głos za tym, że obniżka stóp będzie o 50 pb, albo też, że będą dwie obniżki po 25 pb.
Tomasz Witczak
FMC Management
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 5736 gości