Nowy scenariusz czy pomyłka rynku?

W górę i w górę
Trochę pocieszne jest mówienie, że rynek się w czymś myli. Na przykład w ocenie wydarzeń politycznych. Ostatecznie przecież tzw. rynek finansowy to w wielkim stopniu samospełniająca się przepowiednia. Jeśli wszyscy uważają, że np. wygrana tego czy owego polityka poskutkuje wyprzedażą na rynkach akcji, to zaczynają je sprzedawać zaraz po fakcie (albo i przed) – zatem spodziewany skutek rzeczywiście się pojawia.

Stąd też ryzykowne jest mówienie, że rynek myli się, podbijając euforycznie kurs eurodolara. Cóż, jeśli ma przyjść poważniejsza korekta, to pomylą się po prostu ci, którzy w nią nie wskoczą dostatecznie szybko. Na razie mamy 1,0940 na eurodolarze. Pożegnaliśmy – chyba ostatecznie – linię spadkową biegnącą przez maksima z 3 maja, 18 sierpnia 2016 i końcówki marca 2017. Teraz może ona pełnić rolę wsparcia, o ile w ogóle rynek będzie o niej pamiętać.

Patrząc na to, jak bardzo eurodolar wzrósł np. od 10 kwietnia (gdy schodził poniżej 1,06), możemy powiedzieć, że powinna przyjść większa korekta – ale oczywiście takie stwierdzenie będzie truizmem. W każdym razie mogą pojawić się problemy z powrotem do dawnego trendu pro-dolarowego, nawet mocno zmodyfikowanego. Oczywiście dolar ma szansę zyskać, jeśli np. w środę Trump zaciekawi rynki swoim sławetnym planem podatkowym. A także, jeśli w czwartek Mario Draghi nie będzie zbyt jastrzębi (mamy posiedzenie EBC). Ale np. sama wizja dwóch (jeszcze dwóch, razem trzech) podwyżek stóp w Stanach raczej nie będzie silnie oddziaływać, nawet jeżeli Fed nie odstąpi od tej drogi.

Co do danych makro, to warto odnotować, że indeks Fed z Richmond wyniósł dziś 20 pkt, oczekiwano tylko 18 pkt. Z drugiej strony, Conference Board zaufania konsumentów miał wynieść 122,9 pkt, a zszedł do 120,3 pkt. Indeks cen domów S&P/Case-Shiller przebił trochę prognozy, tak dla 10 jak i 20 metropolii.

Z innych wieści: Donald Trump zapewnił na Twitterze, że wbrew medialnym sugestiom i doniesieniom wcale nie rezygnuje z planów budowy muru na granicy z Meksykiem. Równocześnie rząd Meksyku zapowiada, że będzie procesował się z USA, jeżeli Trump wprowadzi takie reformy celne i podatkowe, które uderzą w wolny handel w sposób niekorzystny dla tegoż Meksyku.

Na złotym
Na pewno znacząco zmienił się obraz na dolar-złotym. Mamy kurs 3,86. Otóż od połowy grudnia utrzymuje się trend spadkowy i zdążył on już pokonać np. tendencję wzrostową po minimach z maja 2015 i 1 kwietnia 2016. Nastąpiło to właśnie po wyborach we Francji. Zmiana jest wymowna, bo teraz możemy mieć nadzieję, że złoty będzie się umacniał – z dokładnością do korekt, oczywiście. Najbliższa korekta mogłaby być nawet na pozór bardzo poważna, choćby i do okolic 3,94, jeśli patrzeć na linię spadkową, o której wspomnieliśmy. Ale np. dane z polskiej gospodarki generalnie są dobre, agencja S&P nie obniżyła nam oczywiście ratingu, moc dolara została przyćmiona itd. Truizmem będzie dodanie, że wyraźniejsze wsparcia to okrągłe poziomy 3,80 i 3,70.

Mniejsze są zmiany na euro-złotym. Owszem, różnice kwotowe mamy spore, bo jednak dziś w minimach notuje się 4,22, a jeszcze parę dni temu mieliśmy w szczycie 4,2840 – ale jednak to tylko powrót do znanej już konsolidacji, wszczętej pod koniec marca.

Tomasz Witczak

FMC Management