S&P500 +13,2%, DAX +6,7%, WIG -7,3%
- Utworzono: poniedziałek, 06, maj 2013 09:30
Tak słabego zachowania warszawskiej GPW w stosunku do innych, szczególnie rozwiniętych, rynków nie pamiętam. Od początku roku S&P500 urósł 13,2%, DAX 6,7%, a WIG spadł o 7,3%. Nasz rynek walczy o „palmę pierwszeństwa” w rankingu najsłabszych giełd z Pragą (-7,2%) i Moskwą (-6,6%).
Skąd się bierze dotychczasowa słabość GPW? Przyczyn jest pewnie kilka. Jedną z nich jest dyskusja na temat przyszłości OFE. Od dobrych kilku tygodni da się słyszeć, że inwestorzy zagraniczni szerokim łukiem omijają Warszawę, bo po co tu inwestować, skoro przyszłość największej grupy inwestorów nie jest pewna. Ale aby nie demonizować tego wątku warto również zwrócić uwagę na fakt, że i inne rynki Europy Centralno-Wschodniej nie są obecnie lubiane przez inwestorów. Przykłady Pragi i Moskwy już przytoczyłem. Na Węgrzech sytuacja jest tylko trochę lepsza (BUX +0,8%). Tak więc cały region pozostaje w niełasce. Dlaczego? Wzrost gospodarczy nie powala na kolana, a momentum wynikowe spółek jest słabe (w przeciwieństwie do Turcji, gdzie np. prognozy wyników banków są podnoszone). Nie sprzyja nam także skład giełdowych indeksów, w których dominują banki i spółki z sektorów ciężkich (energetyka, surowce). Tymczasem na najważniejszych rynkach prym wiodą w bieżącym roku przedstawiciele branż detalicznej czy biotechnologicznej.
Każdy kij ma jednak dwa końce. Słabsze dotychczasowe zachowanie naszego rynku daje nadzieję na nadrobienie zaległości, gdy tylko pojawi się ku temu okazja. Wyceny spółek są racjonalne, brak tylko – jak to się mówi – trigger’a. Co nim może być? Po pierwsze jakiś dowód na tezę, że sytuacja w polskiej gospodarce osiągnęła dno. Po drugie (sensowny) koniec dyskusji dotyczącej przyszłości OFE. Obie sprawy powinny wyjaśnić się w najbliższych miesiącach. I jeśli wierzymy, że nie spotka nas przykre rozczarowanie, mamy dobry czas na akumulację polskich akcji.
Na rynku obligacji kwiecień upłynął pod znakiem kolejnej fali hossy. Już wyglądało na to, że szczyt hossy (najniższe rentowności) zanotowaliśmy na koniec 2012 r., a tu nastąpił ciąg dalszy. Zbiegł się on w czasie z kolejnym wielkim dodrukiem – tym razem autorstwa Banku Japonii. Rentowności 10-letnich polskich obligacji spadły do rekordowo niskiego poziomu 3,2%. Koszt obsługi naszego długu spada więc w oczach, aczkolwiek wydaje się, że to dobra sytuacja na sprzedaż obligacji, ponieważ nie chce mi się wierzyć, że tak niskie oprocentowanie utrzyma się długo. No chyba, że zakładamy kilkuletni okres stagnacji w naszej gospodarce.
Na bazie obligacyjnej hossy, w górę poszedł kurs akcji PZU. Ministerstwo Skarbu dostało więc niespodziewany prezent w postaci możliwości sprzedania pakietu akcji naszej największej firmy ubezpieczeniowej po cenie, która nikomu się wcześniej nie śniła. Pytanie tylko czy Minister poczeka na dywidendę.
Reasumując, hossa na światowych giełdach trwa w najlepsze. Poprzednie szczyty właśnie zostały przebite. Warszawska GPW została w blokach startowych. Mamy nadzieję, że w końcu i na nią przyjdzie czas, a dotychczasową słabością można się oczywiście martwić, ale lepiej podejść do tego bardziej konstruktywnie – akumulując akcje.
Quercus TFI
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 2541 gości