Jak kryzys zmienił polskie spółki giełdowe?
- Utworzono: wtorek, 25, czerwiec 2013 13:42
W tym roku mija 5 lat od wybuchu światowego kryzysu finansowego. Pięć lat to minimalny zalecany horyzont dla inwestycji w akcje, ale również wystarczająco długi okres, aby prześledzić, jak trudne otoczenie rynkowe wywołane przez kryzys wpłynęło na kondycję spółek notowanych na GPW.
15 września 2008 roku amerykański bank inwestycyjny Lehman Brothers złożył wniosek o upadłość. Bardzo często tę datę przyjmuje się za symboliczny początek globalnego kryzysu, choć główny indeks warszawskiego parkietu – WIG – zniżkował już dużo wcześniej, bo od połowy 2007 roku, osiągając dołek dopiero w pierwszym kwartale 2009 roku. Pomimo, że sama bessa trwała mniej niż dwa lata, to otoczenie gospodarcze pozostawało bardzo trudne i wymagające zarówno dla przedsiębiorców, jak
i konsumentów dużo dłużej.
– Wraz z załamaniem rynków finansowych, otoczenie rynkowe dla polskich spółek giełdowych stało się bardzo wymagające. Konieczne było wykazanie się elastycznością i podejmowanie zdecydowanych, czasem niełatwych, decyzji strategicznych. Co jednak napawa optymizmem to fakt, że bardzo wiele firm wyszło z kryzysu obronną ręką i co równie ważne – wyciągnęło wnioski, szczególnie w zakresie zarządzania swoimi finansami – mówi Tomasz Matras z Union Investment TFI, zarządzający m.in. UniAkcje Dywidendowy i UniAkcje Sektory Wzrostu.
Tomasz Matras zwraca uwagę, że jednym z licznych wyzwań, z którym musiały się wówczas zmierzyć polskie firmy, był problem opcji walutowych. Wiele spółek wykazało się niewiedzą i lekkomyślnością, wprowadzając do swoich bilansów takie instrumenty, które w czasie kryzysu stały się dla nich źródłem dodatkowych i bardzo poważnych problemów finansowych. Wydaje się jednak, że załamanie na rynkach finansowych – a przede wszystkim jego konsekwencje – było dobrą lekcją dla zarządów spółek
i spowodowało zmianę w podejściu do prowadzenia biznesu na mniej ryzykowne.
– Kryzys, pomimo oczywistych, negatywnych konsekwencji, przyczynił się do tego, że firmy mają mniejsze zadłużenie, bardziej zdrowe bilanse, a co za tym idzie, więcej wolnej gotówki. Spółki mają więc otwartą drogę, żeby inwestować i co więcej, wręcz czekają na pierwsze sygnały ożywienia, aby rozpocząć inwestycje. Problem w tym, że poza niepewnością co do sytuacji gospodarczej, wiele firm nie widzi też na chwilę obecną interesujących projektów i możliwości, dlatego woli podzielić się zyskami z akcjonariuszami – mówi Tomasz Matras.
2013 rokiem wysokich dywidend
Zarządzający Union Investment TFI zauważają, że 2013 będzie rokiem, w którym zarówno spółki małe o dobrej kondycji finansowej, jak i duże podmioty – szczególnie te z udziałem Skarbu Państwa – wypłacą spore dywidendy.
Stopa dywidendy (dividend yield) dla spółek z indeksu WIG wynosi obecnie 3,96 proc. (dane na 11.06.2013 z serwisu Bloomberg) i chociaż zdarzały się już lata, w których ta wartość była wyższa, to i tak jest to istotnie więcej, aniżeli aktualne oprocentowanie depozytów bankowych. Średnie oprocentowanie lokat wraz kolejnymi etapami cyklu obniżek stóp procentowych przez RPP, spadło już bowiem poniżej 3 proc.
Wyjść z kryzysu. Silniejszymi
Patrząc na kondycję polskich spółek giełdowych przez pryzmat globalnego kryzysu finansowego, można znaleźć takie firmy i sektory, które obecnie mają się dużo lepiej niż kilka lat wstecz. – Na słabej polskiej walucie, sukcesywnie zwiększając eksport, skorzystały m.in. spółki z sektora przemysłowego. Dobrymi przykładami są: Stomil Sanok, Zamet czy Zetkama. To spółki, które prężnie działają w swoich niszach i są bardzo konkurencyjne cenowo – mówi Maciej Kik, zarządzający subfunduszem UniAkcje Małych i Średnich Spółek.
Także w branży handlowej można znaleźć ciekawe spółki, które pomimo ciężkich lat mają się bardzo dobrze. Najbardziej jaskrawym przykładem jest spółka LPP, która co prawda przez rok borykała się ze skutkami kryzysu, a jednak udało jej się znaleźć sposób na sukces. Obecnie LPP to modelowy przykład spółki myślącej globalnie
i realizującej strategię ekspansji zagranicznej.
W branży handlowej, pomimo gorszych wyników w I kwartale br., prężnie rozwija się również CCC. Z kolei w podsektorze hurtowni IT, błyszczy m.in. spółka Action. – To bardzo dobrze zarządzana firma, mająca nowe pomysły i rozwijająca nowe biznesy w obszarze e-commerce, pomimo że konkurencja i presja na marże jest duża – mówi Maciej Kik.
W jego ocenie na polskim rynku jest całkiem sporo spółek – szczególnie małych i średnich, które w czasie kryzysu otarły się o bankructwo, bo np. przeinwestowały, a mimo to wyszły z tego obronną ręką. Co więcej, po kryzysie są na tyle mocne finansowo, że myślą o przejęciach – świetnym przykładem jest odzieżowe Monnari.
Polska chemia chce być liderem
Na szczególne wyróżnienie zasługuje obecna kondycja polskiego sektora chemicznego, a w szczególności spółki Azoty Tarnów. – To jeden z nielicznych przypadków, kiedy spółce z dominującym udziałem Skarbu Państwa, poprzez przemyślaną politykę przejęć, udało się wygenerować istotną wartość dodaną zarówno dla gospodarki, jak i dla inwestorów mniejszościowych – mówi Maciej Kik. – Azoty Tarnów dokonały pod swoim szyldem szeroko zakrojonej konsolidacji, kupując zakłady w Kędzierzynie, Policach i Puławach. Mając takie zaplecze, pretendują do bycia liderem w regionie. Co więcej, spółki z ich grupy przyglądają się inwestycjom zagranicznym – chcą przejmować – dodaje.
Nie wszyscy mają się dobrze
Na tle sektora chemicznego, handlowego czy przemysłowego dużo słabiej prezentuje się sektor telekomunikacyjny, który od pewnego czasu zauważalnie się kurczy. – Rynek jest coraz bardziej nasycony a duża konkurencja, co sprawia, że wpływy z abonamentów spadają. Ponadto, przez ostatnie kilka lat doszło do ogromnych zmian technologicznych i spółki są zmuszone szukać alternatywnych źródeł przychodu. Nie wszystkim graczom udaje się sprostać zmieniającym się realiom – mówi Tomasz Matras.
Zdaniem zarządzającego takie spółki należy traktować tylko jako dywidendowe, bowiem trudno liczyć na istotny wzrost wartości ich akcji w dłuższym terminie. W tych okolicznościach nie dziwi fakt, że decyzja o obniżeniu dywidendy przez zarząd TP S.A spowodowała aż kilkudziesięcioprocentową przecenę akcji tej spółki na giełdzie.
Natomiast najsilniej kryzys odbił się na branży budowlanej i okołobudowlanej.
– W wyniku niekorzystnego otoczenia oraz istniejących uregulowań prawnych, część firm z tego sektora zbankrutowała, a cześć otarła się o bankructwo. Także obecnie ich kondycja jest słaba, o czym świadczą wciąż słabe wyniki kwartalne – mówi Tomasz Matras. Na tle branży pozytywnie wyróżnia się Budimex. Konserwatywne podejście zarządu spółki do nowych kontraktów przyczyniło się do zachowania przez Budimex płynności finansowej, pomimo niesprzyjającego otoczenia.
Minione lata były ciężkie również dla deweloperów. – Sprzedaż mieszkań ustabilizowała się na dość niskim poziomie, a spółki są zadłużone. Z drugiej strony, ich wyceny są niskie i wiele wskazuje na to, że najsłabszą koniunkturę w tym segmencie mamy już za sobą. Dlatego wraz z odbiciem w gospodarce można liczyć na duże wzrosty cen akcji spółek deweloperskich – mówi Tomasz Matras.
Także sama branża budowlana ma szanse na przełamanie złej passy i wyjście z dołka. W Polsce bowiem wciąż są projekty infrastrukturalne, które czekają na realizację. Kwestią czasu jest tylko wybór wykonawcy i podwykonawców, a także podpisanie dużych kontraktów. Wydaje się, że również sama sytuacja na rynku budowalnym powoli się normalizuje i spółki ostrożniej podchodzą do wycen poszczególnych ofert. W chwili obecnej zdarza się, że inwestor wstrzymuje inwestycje, gdyż zaoferowane ceny są wyższe niż przewidziany budżet. Dobrym przykładem jest przetarg na budowę bloku energetycznego w Turowie, który został unieważniony z tego właśnie powodu. W przeszłości takie sytuacje nie miały miejsca, a oferty firm budowlanych były wręcz dużo niższe od budżetu inwestora.
Problemem nie tylko kryzys, lecz prawo
Podczas gdy w ciągu pięciu minionych lat większość spółek z GPW borykała się z trudnym otoczeniem gospodarczym, dla innych firm dużo bardziej niekorzystne były regulacje prawne. Chodzi o spółki farmaceutyczne, którym w efektywnym prowadzeniu biznesu przeszkodziły wprowadzane wówczas niekorzystne dla branży ustawy. Do istotniejszych należą dwie ustawy: obniżająca marżę hurtową (ustalana odgórnie), regulująca ceny i marże leków refundowanych oraz wprowadzająca zmiany w funkcjonowaniu aptek.
– Zakaz reklamy i promocji leków w aptekach sprawił, że duża część handlu przeniosła się z aptek do sklepów i supermarketów. Te zaś mogą promować dowolne specyfiki ze swojej oferty, bez żadnych ograniczeń – mówi Maciej Kik.
Zarządzający wskazuje jednak, że spółki farmaceutyczne notowane na GPW – Neuca, Farmacol i Pelion – dostosowały się do nowych realiów, przeprowadzając gruntowną restrukturyzację. W rezultacie zaprezentowały w I kwartale rewelacyjne wyniki finansowe.
– Polska jest zagłębiem produkcji farmaceutyków. Rodzime spółki tworzą nowe patenty, ale także na szeroką skalę produkują leki generyczne, czyli tańsze i chętniej kupowane zamienniki drogich leków. To sprawia, że branża farmaceutyczna ma duży potencjał rozwojowy – ocenia Maciej Kik.
Innowacyjność i elastyczność receptą na kryzys?
Analiza kondycji wszystkich sektorów reprezentowanych na GPW po niemal pięciu latach kryzysu pokazuje, że nie wszystkie spółki na nim ucierpiały. Wręcz przeciwnie – część wyszła z tego okresu obronną ręką. Świetnie poradziły sobie przede wszystkim mniejsze, elastyczne przedsiębiorstwa – szczególnie eksportujące swoje towary i usługi oraz posiadające innowacyjny produkt lub pomysł na biznes.
Na tle giełdowych maluchów i średniaków, duże spółki z WIG20 zasadniczo prezentują się nieźle, jednakże relatywnie mniej perspektywicznie. – Obecnie w indeksie WIG20 trudno znaleźć interesującą inwestycyjnie spółkę o globalnym zasięgu. I choć polskie blue chipy są stabilnymi i dobrze radzącymi sobie spółkami, często wypłacającymi dywidendy, brakuje wśród nich spółek technologicznych z innowacyjnym produktem, które mogłyby dokonać dużej ekspansji na rynkach zagranicznych – mówi Tomasz Matras.
Jednak biorąc pod uwagę ogólną kondycję finansową spółek notowanych na GPW oraz fakt, że prawdopodobnie znaleźliśmy się już w dołku koniunktury gospodarczej, w kolejnych miesiącach można spodziewać się większej dynamiki wzrostu warszawskich indeksów giełdowych. Tym bardziej, że po okresie dużej niepewności rynkowej wiele spółek tylko czeka na pierwsze jaskółki odbicia. Te zaś powoli zaczynają się pojawiać.
Tomasz Matras, Maciej Kik, Union Investment TFI
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 2529 gości