Helio - zaskakująco dobre perspektywy?

Helio to oczywiście jedna z czołowych polskich firm sprzedających bakalie. Oferta obejmuje zatem m.in. suszone owoce (mango, daktyle, ananasy, śliwki itd.), ale też orzechy (np. włoskie i laskowe), a prócz tego również popcorn czy prażony słonecznik i rodzynki. Na tym nie koniec - w asortymencie są również masy krówkowe, polewy i dekoracje.

Obecnie na GPW konkurentem Helio jest Atlanta Poland, która zresztą jest przedsiębiorstwem znacznie większym, jeśli chodzi np. o przychody. Obie firmy mierzą rok obrotowy od 1 czerwca, czyli ich najnowsze raporty okresowe obejmują trzy kwartały.

W tym okresie Atlanta Poland zanotowała 219,13 mln zł przychodów ze sprzedaży (wzrost o 5,44 proc. r/r), a jej zysk operacyjny wyniósł 7,83 mln zł (60,6 proc. sumy notowanej rok wcześniej). Zysk netto spadł z 9,56 mln zł do 5,92 mln zł.

A jak to wyglądało w przypadku Helio? Spójrzmy niżej:

W pewnym sensie sprawy miały się tu lepiej. Przychody uległy zwiększeniu o 28,8 proc. r/r. W samym III kwartale (tj. pierwszym kalendarzowym roku 2016) też były znacznie wyższe niż rok wcześniej.

Narastający wynik operacyjny to 5,66 mln zł, poprzednio było to 4,18 mln zł. Pozwoliło to nawet zwiększyć odpowiednią marżę z 5,05 proc. do 5,30 proc. Tak dobrze nie było już jednak przy marży netto, która nieznacznie się skurczyła (podobnie jak rentowność EBITDA). Stało się tak pomimo wzrostu kwot tych zysków - i to samo można rzec o wyniku brutto na sprzedaży. Powiększył się, ale w mniejszym stopniu niż przychody. Rezultat? Spadek odpowiedniej marży z 28,2 proc. do 25,3 proc.

W samym II kwartale obrotowym firma zarobiła na czysto 1,61 mln zł, rok wcześniej 1,08 mln zł.

A oto podstawowe pozycje bilansowe:

W aktywach dominują obrotowe, ostatnio to 71,8 mln zł. To w głównej mierze należności krótkoterminowe (55 proc. puli), drugie miejsce mają oczywiście zapasy (41,7 proc.). Płynność bieżąca stoi wysoko, wskaźnik jest na poziomie 2 pkt (w Atlancie aż 5,37 pkt, co jednak w żadnym razie nie jest rzeczą konieczną).

Gdyby pominąć zapasy, tj. zastosować mocny test płynności, mielibyśmy w Helio 1,16 pkt, co też jest zadowalającym wynikiem, przynajmniej na gruncie teoretycznym. Dodajmy, że zobowiązania liczymy tu wraz z rezerwami.

Złota reguła bilansowa jest zachowana, a zadłużenie ogólne to ok. 45 proc., w miarę podobnie jak w finale marca 2015 (wtedy 48 proc.). Nie jest to zły poziom. W Atlancie notujemy 56 proc. Z drugiej strony, Atlanta ma tę przewagę, że posiada w większości zobowiązania długoterminowe, a nie bieżące.

Wypłacalność natychmiastowa Helio nie jest wysoka, to ostatnio 6 proc., rok wcześniej było to 12 proc. Pula środków pieniężnych spadła z 5 mln zł do 2 mln zł, nawet jeśli długi krótkoterminowe też uległy pewnej redukcji.

Spójrzmy jeszcze na wykres kursu:

Ogólnie cena spokojnie rosła sobie od drugiej połowy stycznia. Oto bowiem 20 stycznia notowano minimum na 3,10 zł, a tymczasem w maju kurs wyszedł ponad 4 zł. Widzimy jednak w ostatnich dniach gwałtowny, zaskakujący wzrost, nawet do 5,87 zł. Niewątpliwie ma to związek z pozytywnym komunikatem spółki, w którym podano, iż wstępne dane za okres kwiecień - czerwiec są bardzo dobre. Innymi słowy, ma być to po raz pierwszy w historii spółki okres zysku. To istotne, bo generalnie dla branży bakaliowej kluczowe sezony to Boże Narodzenie i Wielkanoc. Helio ma jednak, jak widać, ambicję przełamać ten schemat.

B. Garga