Wilbo - jeszcze na plusie

Wilbo istnieje już od prawie 30 lat - mianowicie od roku 1987. W roku 1998 firma pojawiła się na warszawskiej giełdzie papierów wartościowych.

Firma posiada dwa zakłady produkcyjne (oba w Gdyni) i wytwarza konserwy rybne, owoce morza oraz ryby mrożone. Marki Wilbo to np. Neptun, Dal Pesca czy Taaka Ryba. 

Kilka lat temu Wilbo przeżywała poważne kłopoty finansowe - i przez pewien czas funkcjonowała nawet w stanie upadłości układowej. Sytuacja nadal nie jest idealna czy choćby bardzo dobra, aczkolwiek nie jest też tragiczna.

Spójrzmy na wyniki półroczne:

W bilansie to, co może niepokoić, to np. wysokie zadłużenie. Aż 87 proc. sumy bilansowej (rok wcześniej 85 proc.) stanowią zobowiązania. W relacji rocznej zmniejszyły się zobowiązania długoterminowe, zaś wzrosły długi bieżące (przy czym dynamika w tym drugim obszarze była większa kwotowo i procentowo niż w pierwszym). Nie jest to dobra roszada, wypada uznać ją za niepokojącą, nawet jeśli została częściowo zredukowana zwyżką aktywów obrotowych.

Wskaźnik płynności bieżącej spadł z 2,68 pkt do 1,83 pkt w ciągu roku. Inna rzecz, że ten drugi poziom nadal może z teoretycznego punktu widzenia uchodzić za niezły. Bardziej kłopotliwa rzecz to minimalna wypłacalność natychmiastowa, w pobliżu zera. Gotówka spółki opiewała pod koniec czerwca raptem na 40 tys. zł.

Złota reguła bilansowa nie jest zachowana - kapitał własny pokrywa raptem 43 proc. kwoty aktywów trwałych.

Jak zarząd podsumował pierwsze półrocze 2016? Władze Wilbo podkreślają, że udało się utrzymać zysk brutto na sprzedaży w kwocie 3,03 mln zł (jest to jednak dwuznaczne: trudno mówić o utrzymaniu kwoty, bo w istocie obniżyła się w relacji rocznej o 9 proc.). Kłopotliwą kwestią był brak wystarczających środków obrotowych przy równoczesnej konieczności spłaty trzech rat układowych, opiewających łącznie na 1,2 mln zł.

Pojawiły się problemy z realizacją wszystkich zamówień sprzedażowych - i stąd widoczny w tabeli spadek przychodów o ok. 1,55 mln zł. Skurczyły się również zyski EBITDA, EBIT i netto. Finalnie na czysto Wilbo miała 10 tys. zł zarobku, czyli raptem 0,06 proc. przychodów. Lepiej niż w I półroczu 2013 (wówczas notowano stratę na poziomie 4,35 proc. obrotów), ale gorzej niż rok i dwa lata temu.

Udało się ograniczyć niektóre koszty - np. usług transportowych i poligraficznych. Zmniejszono też koszty ogólnego zarządu.

Szefostwo Wilbo uważa, że osiągnięcia spółki to fakt, iż utrzymała dodatni wynik finansowy, terminowo spłaca raty układowe, utrzymuje zysk brutto na sprzedaży i optymalizuje zarządzanie aktywami. Otrzymała też pewne wyróżnienia branżowe. Problemy - cóż, to po prostu niskie wyniki, tj. przychody i zyski.

Przypomnijmy wyniki z lat 2014 - 2015:

37,22 mln zł - to przychody z roku 2015, stanowiące 92 proc. sumy notowanej rok wcześniej. Wynik operacyjny spadł z 302 tys. zł do 200 tys. zł, a jego marża z 0,75 proc. do 0,54 proc. Rentowność netto obniżyła się z 0,33 proc. do 0,08 proc.

Jest więc tak, że Wilbo nadal lokuje się na plusie, ale widać problemy z utrzymaniem tego stanu rzeczy. Na pewno firmie nie jest lekko, w pewnym sensie mamy do czynienia z sytuacją graniczną.

Spójrzmy na wykres:

We wrześniu 2014 akcje można było kupować za 0,62 zł od sztuki, czyli nader tanio. Byłby to udany interes, biorąc pod uwagę późniejszy trend długoterminowy o charakterze wzrostowym. U progu marca 2016 zanotowano maksimum na 1,37 zł. Od tego czasu mamy jednak tendencję spadkową. Owszem, przy 0,90 zł doszło do odbicia. Na razie jednak nie jest jasne, czy aprecjacja potrwa dłużej. Wskaźnik STS jest w obszarze wykupienia, a wyniki Wilbo na pewno nie są rewelacyjne.

J. Sobal