Enea wstępnie o roku 2018

Jak wiadomo, na polskim rynku jest czterech prawdziwych gigantów energetycznych: Enea, Energa, Tauron i PGE. Otóż Enea przedstawiła właśnie szacunkowe rezultaty za rok 2018.

Spójrzmy na wyniki skonsolidowane z lat 2014 - 2018, przy czy te najnowsze to właśnie oszacowania z wczorajszego komunikatu wieczornego:

Widzimy, że przychody grupy Enea wyniosły 12,67 mld zł, tak więc w relacji rocznej wzrosły o 11,1 proc. Warto pamiętać, że wysoka dynamika roku 2016 (wtedy było 14,3 proc.) to w dużej mierze zasługa przejęcia kopalni Bogdanka.

W każdym razie w 2018 zyski skurczyły się w relacji do 2017 - i to dość wyraźnie. Tak na przykład wynik netto wrócił poniżej 1 mld zł, a ściślej: wyniósł 783 mln zł. Przełożyło się to na spadek odpowiedniej marży z 10,2 proc. do 6,2 proc. Analogicznie rentowność operacyjna obniżyła się z 13,04 proc. do 8,8 proc., a marża EBITDA zeszła z 23,5 proc. do 19,2 proc.

Segment wydobycia miał EBITDA w kwocie 470 mln zł. Był to rezultat gorszy niż rok temu, a powodem były, jak czytamy, "zdarzenia geologiczno-hydrologiczne w pierwszym i czwartym kwartale 2018 roku". Ich efektem była mniejsza produkcja i sprzedaż węgla przy jednoczesnym wzroście kosztów produkcji.

Wytwarzanie dało 869 mln zł EBITDA, zaś w dystrybucji uzyskano, jak to określono, "stabilny wynik" (1,11 mld zł).

Zerknijmy jeszcze na wykres kursu akcji Enei na GPW:

W pewnym sensie mamy test trendu wzrostowego, jeśli brać pod uwagę minima z września, października i te najnowsze, z przełomu marca i lutego. Z drugiej strony, rozgrywana jest (od ponad miesiąca) korekta w postaci kanału spadkowego. Przypomnijmy, że dołek z września 2018 to 7,27 zł, zaś szczyty z grudnia i lutego to ok. 11,30 - 11,50 zł. Istnieje pewna szansa, że wskaźnik SMI wygeneruje sygnał pro-zakupowy, wówczas udałoby się obronić długofalowy trend wzrostowy. Naturalnie wymagałoby to przebicia kanału i przejścia przez linię 10 zł.

Adam Witczak