-
Utworzono: czwartek, 05, styczeń 2012 17:07
Pierwszy tydzień nowego roku rozpoczął się dość ospale. W poniedziałek nieczynne były rynki w USA, Wielkiej Brytanii oraz Japonii, co zapowiadało utrzymanie się niskiej zmienności na rynkach. Dopiero powrót do gry głównych rozgrywających przyniósł wyraźne...
Pierwszy tydzień nowego roku rozpoczął się dość ospale. W poniedziałek nieczynne były rynki w USA, Wielkiej Brytanii oraz Japonii, co zapowiadało utrzymanie się niskiej zmienności na rynkach. Dopiero powrót do gry głównych rozgrywających przyniósł wyraźne ożywienie, ale także obawy o kondycję europejskiej gospodarki. Euro, do wtorku włącznie, umacniało się wobec dolara testując poziomy przy 1,3000. Jednak następne dni przyniosły już tylko spadki. Wyraźne osłabienie euro nastąpiło po tym jak został podany wstępny grudniowy odczyt poziomu inflacji HICP w strefie euro. Inflacja w grudniu spadła do poziomu 2,8 proc. r/r, jednocześnie przypominając inwestorom, że w takiej sytuacji do głosu może dojść ponownie Mario Draghi i obniżyć kolejny raz z rzędu stopy procentowe. Raczej pewne jest to, że nie stanie się to na najbliższym posiedzeniu ECB, ale graczom zaczyna już ciążyć ta wizja, odpychając ich od wspólnej waluty. Dodatkowo na pierwszy tydzień stycznia przypadła aukcja niemieckich bundów. Nasi zachodni sąsiedzi uplasowali 10-letnie papiery dłużne o wartości 4,057 mld EUR z oferowanej puli 5 mld EUR. Popyt na bundy okazał się jednak niższy niż średnia z ostatnich 5 lat, co mogło być jedynie pretekstem do pogorszenia nastrojów, bowiem na rynku wtórnym obligacji, nie obserwowaliśmy tak nerwowej sytuacji. Tym samym środa i czwartek to wyraźna przecena eurodolara oraz trwałe zejście poniżej poziomu 1,30. Kolejnym istotnym poziomem mogącym uchronić euro przed dalszą deprecjacją jest poziom 1,2630, wyznaczony przez linię 76,4 proc. zniesienia Fibonacciego trendu wzrostowego z drugiej połowy 2010 r. oraz początku 2011 r. W perspektywie średnioterminowej ciągle aktualny pozostaje trend spadkowy i testowanie wsparcia w okolicach 1,23. Mijający tydzień to także historyczne maksimum w kwotowaniu węgierskiego forinta wobec wspólnej waluty. W czwartek po południu, za 1 euro trzeba było zapłacić momentami ponad 324 forinty. Problemy z zaufaniem inwestorów do węgierskiej waluty, wynikają głównie ze złej oceny dość nieortodoksyjnej polityki gospodarczej rządu premiera Viktora Orbana. Komisja Europejska wyraziła m.in. obawy, że nowo przyjęta konstytucja, ograniczy dość wyraźnie niezależność tamtejszego banku centralnego. Ostatnie dni to także nieudana aukcja trzymiesięcznych węgierskich bonów skarbowych (rentowność – 7,76 proc.) oraz ciągle rosnące obawy o odcięcie Węgrów od pomocy finansowej ze strony MFW, która jeśli nie nadejdzie to w perspektywie 2012 r. może zwiększać ryzyko sięgnięcia po rezerwy walutowe, co w konsekwencji przyczyni się do dalszej deprecjacji forinta. Nie powinno dziwić w tej sytuacji, że rykoszetem dostało się złotemu, który w czwartek podszedł pod dość wyraźny opór na poziomie 4,51 wyznaczony przez pokrywające się linie 23,6 proc. zniesienia Fibo trendu wzrostowego z października i listopada, z linią 61,80 proc. tegoż samego zniesienia grudniowego trendu spadkowego. Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym tygodniu będziemy obserwować dalszą deprecjację polskiej waluty w stosunku do euro, sięgającą poziomu listopadowego maksimum (4,55), bowiem ustały obawy inwestorów o możliwe pojawienie się na rynku władz monetarnych. USD/PLN, pod koniec tygodnia również testował swoje zeszłoroczne maksimum wyznaczone przez poziom 3,52. Przyszły tydzień to raczej utrzymanie się przy tym silnym oporze, ewentualne wyjście górą to testowanie poziomu w okolicach 3,57.
Początek tygodnia, jeśli chodzi o dane makroekonomiczne, to seria odczytów indeksów PMI dla sektora przemysłowego i usługowego. Choć ostatnio rynki całkowicie ignorują odczyty, to warto wspomnieć, że odnotowaliśmy lekką poprawę aktywności sektora przemysłowego i usługowego w strefie euro, choć są to ciągle odczyty poniżej granicy 50 pkt. Jeśli połączymy to z ostatnimi odczytami indeksu Eurocoin, będącego wskaźnikiem wyprzedzającym cykl koniunkturalny w strefie euro, to z równania modelu opisującego poziom dynamiki PKB w IV kw. otrzymamy wartość na poziomie -0,3 proc. Ponowny spadek odnotowaliśmy w przemysłowym PMI dla Polski, tym razem aktywność sektora spadła o 1,1 pkt. do wartości 48,8 pkt. Z kolei czwartek to oczekiwany raport ADP przedstawiający zmianę zatrudnienia w sektorze prywatnym w USA. ADP w swoim raporcie wykazała wyraźny wzrost liczby zatrudnionych w grudniu, sięgający poziomu 325 tys. Jednak grudniowe dane są zwykle zawyżone w związku z dodatkowym wyrównywaniem przeprowadzonym przez ADP, tym samym wykazują znaczne różnice w stosunku do tego co podaje Departament Pracy USA. Dokładnie roku temu raport wskazywał na wzrost zatrudnienia o 297 tys. podczas gdy oficjalne dane wykazały jedynie wzrost o 113 tys. Historia zapewne powtórzy się i tym razem, także rozdmuchane oczekiwania inwestorów, mimo ewentualnych lepszych odczytów od prognoz (150 tys.), mogą pociągnąć za sobą ostudzenie nastrojów za oceanem.
Sporządził:
Mariusz Zielonka
Departament Analiz
DM TMS Brokers SA