W USA korekta, ale bez wyjścia z trendu

Czwartkowa sesja w USA miała jeszcze większe znaczenie niż środowa. Mogła bowiem dać odpowiedź na pytanie: czy wynurza się czarny łabędź, którym byłoby wstrzymanie lub przyhamowanie przez Fed poluzowania ilościowego (QE)? Gdyby indeksy mocno wzrosły to pojawiłby się sygnał: nie boimy się umiarkowanego zahamowania QE. Problemy z odbicie potwierdziłyby, że nadchodzi mocniejsza korekta.

Praktycznego znaczenia nie miała publikacja wstępnego indeksu PMI dla przemysłu USA (jest zbyt młody) i lutowego indeksu wskaźników wyprzedających (LEI) oraz danych o tygodniowych zapasach paliw. Odnotujemy jednak, że PMI wyniósł 55,2 pkt. (oczekiwano spadku z 55,8 na 55,5 pkt.), a indeks LEI wzrósł o 0,2 proc. (oczekiwano wzrostu o 0,3 proc.). Żadnego znaczenie nie miała też całkiem nieoczekiwana publikacja raportu o styczniowej sprzedaży domów na rynku wtórnym – tak jak oczekiwano praktycznie ilość sprzedanych domów się nie zmieniła.

Publikacja danych o styczniowej inflacji CPI też nie miała wpływu na nastroje. Inflacja od dawna nie jest bowiem w centrum uwagi. Odnotujemy tylko, że inflacja nie wzrosła (oczekiwano wzrostu o 0,1 proc.). Większe znaczenie miał raport o tygodniowej zmianie w ilości składanych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Był słaby. Złożono 362 tys. wniosków (oczekiwano 355 tys.). Wzrosła też średnia 4. tygodniowa.

Była jeszcze publikacja lutowego indeksu Fed z Filadelfii. Oczekiwano wzrostu z – 5,8 pkt. do 1 pkt. – tymczasem okazało się, że indeks spadł do minus 12,5 pkt. Dane regionalne nie są w centrum uwagi, a poza tym te akurat dane są bardzo zmienne, więc rynki niechętnie na nie reagują, ale spadek był tak zaskakujący, że z pewnością mógł niepokoić.

Indeksy giełdowe spadały od początku sesji. Spadały systematycznie bez próby obrony i dopiero na dwie godziny przed końcem sesji byki przeprowadziły kontratak. Był tak skuteczny, że straty indeksów topniały w oczach. Wydawało się, że uda się dociągnąć S&P 500 do poziomu neutralnego, ale nic z tego nie wyszło. Kolejny (tym razem bardzo umiarkowany) spadek potwierdził, że niedźwiedzie łatwo teraz skóry nie sprzedadzą. Średnioterminowego sygnału sprzedaży jednak nie ma, a indeks pozostaje w trendzie wzrostowym.

W czwartek GPW rozpoczęła dzień od umiarkowanych, około pół procentowych spadków indeksów. Nasz rynek naśladował to, co działo się na innych giełdach europejskich. Nic więc dziwnego, że po pół godzinie straty zaczęły rosnąć, bo rosły też na innych giełdach.

Po południu, w oczekiwaniu na ewentualne amerykańskie odbicie, indeks WIG20 zaczął pełznąć na północ. Pełzł uparcie, mimo że zachowanie rynków europejskich i amerykańskich zdecydowanie naszym bykom nie sprzyjało. Kropkę nad i postawił fixing dzięki czemu WIG20 stracił tylko 0,23 proc. Wyglądało to tak jakby nasz rynek mówił, że on już swoją korektę odpracował i czeka na to samo na innych rynkach. Wsparcie w okolicach 2.450 pkt. jest nadal tylko naruszone, więc długoterminowego sygnału sprzedaży nie ma.

Piotr Kuczyński

Główny Analityk

Dom Inwestycyjny Xelion

Opracowanie własne na podstawie danych opublikowanych w serwisach www.reuters.com, www.bloomberg.com, www.macronext.com, www.marketwatch.com, www.news.google.com, www.ft.com, www.bankier.pl, www.pb.pl, , przy założeniu, iż powyższe dane są prawidłowe, pełne i  nie wprowadzające w błąd, jednakże nie były one niezależnie zweryfikowane. Opracowanie ma charakter ogólny i nie może stanowić wyłącznej podstawy do podjęcia jakiejkolwiek decyzji inwestycyjnej przez jego odbiorcę.

Przedmiotowe opracowanie nie może być interpretowane jako rekomendacja Domu Inwestycyjnego Xelion Sp. z o.o. w rozumieniu art. 76 ustawy z dnia 29 lipca 2005 roku o obrocie instrumentami finansowymi. Dom Inwestycyjny Xelion Sp. z o.o. ani autor nie ponoszą odpowiedzialności za następstwa decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu, o ile przy ich sporządzaniu dołożono należytej staranności