Włoskie zamieszanie
- Utworzono: środa, 27, luty 2013 09:25
Po poniedziałkowej przecenie gracze amerykańscy musieli odpowiedzieć sobie na pytanie: czy były zasłużona? Jak już wiemy częściowo wynikała ona z tego, co stało się we Włoszech, a częściowo z czekania na koniec lutego i zbliżające się automatyczne cięcia wydatków przez amerykańską administrację. Odpowiedź nie była jednoznaczna, mimo że indeksy wzrosły.
Oczywiste było, że to politycy będą we wtorek rządzili rynkami. Wystarczyło na przykład, żeby rano Berlusconi zlekceważył obawy rynków finansowych i zasygnalizował możliwość dogadana się z lewicą (nie z Mario Montim), żeby sytuacja w Europie zaczęła się poprawiać. W zasadzie doszło po prostu do stabilizacji. Potem jednak było już tylko gorzej i sesje w Europie zakończyły się dużymi spadkami. Sesje kończyły się jednak wtedy, kiedy indeksy w USA nie chciały rosnąć.
We wtorek opublikowano sporo danych makro, ale ważniejsze od tych raportów (szczególnie po przestrachu wywołanym publikacją protokołu z posiedzenia FOMC) mogło być to, że przed Komisją Bankową Senatu USA pojawi się Ben Bernanke, szef Fed i przedstawi półroczny raport na temat polityki monetarnej. Nie było bardzo istotne, ale nie mogło też pomóc niedźwiedziom.
Szef Fed kolejny raz powtórzył, że korzyści z luzowania ilościowego przeważają nad kosztami i ryzykami, a Fed te ryzyka bardzo dokładnie monitoruje i jeśli będzie trzeba to będzie im przeciwdziałał. Bernanke nie zaprzeczył, że w łonie Fed dyskutuje się sprawę luzowanie ilościowego, ale przecież zaprzeczyć nie mógł. Sugerował jednak, że zmiany polityki nie przewiduje. To plus (mały) dla byków.
Publikowane we wtorek raporty makro były bardzo dobre. Raport o sprzedaży nowych domów pokazał, że sprzedaż wzrosła aż o 15,6 proc., a dane z poprzedniego miesiąca zweryfikowano w górę. Oczekiwano wzrostu o nieco ponad cztery procent. Najważniejszym raportem we wtorek był lutowy indeks zaufania konsumentów (Conference Board). Okazało się, że wzrósł do 69,5 pkt. (oczekiwano wzrostu z 58,6 do 61 pkt.).
Na rynku akcji nastroje były bardzo niepewne. Na polu walki o uniknięcie z pierwszym marca automatycznych cięć wydatków nie widać było postępu, mimo że politycy często się wypowiadali. We Włoszech sytuacja była niejasna (o tym nieco więcej z diagnozą jutro rano), a Ben Bernanke, szef Fed nie dostarczył takich pretekstów, które umożliwiłyby zapomnienie o problemach.
Dlatego też na początku sesji nawet bardzo dobre dane makro nie były w stanie zmusić graczy do agresywnego kupna akcji, a indeksy po początkowych wzrostach wróciły do poziomu neutralnego. To graczy otrzeźwiło i zaczęło się mocniejsze kupowanie akcji. Pomogły informacje o możliwym splicie akcji Apple (naprawdę tylko pretekst). Indeksy rosły, ale wzrosty wyglądały na bardzo wymuszone (po takich danych powinny być naprawdę duże). Niecała połowa strat została przez S&P 500 odrobiona, ale nie wprowadza to jeszcze byków do gry.
GPW rozpoczęła wtorek od spadku WIG20, ale był on zdecydowanie mniejszy niż na innych giełdach. Indeks tracił nieco ponad jeden procent. Nasz rynek znowu zachowywał się bardzo rozsądnie zajmując pozycję wyczekującą. Nie wiemy przecież czy nie uda się we Włoszech skleić jakiejś koalicji, która zadowoli rynki (choćby chwilowo), a poza tym po południu miał się pojawić Ben Bernanke, szef Fed. Potem już nic się nie zmieniło – rynek trwał w odrętwieniu. WIG20 stracił jeden procent (w porównaniu do innych europejskich indeksów to tyle co nic, a poważne wsparcie techniczne (okolice 2.450 pkt.) jest nadal tylko naruszone.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Dom Inwestycyjny Xelion
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 5768 gości