Chmury na horyzoncie
- Utworzono: środa, 01, czerwiec 2011 18:06
Wtorkowe zwyżki na Wall Street przesądziły o tym, iż w środę obóz popytowy w Europie miał ułatwione zadanie. W istocie dobre sesje w USA po bardzo słabych danych makro dawały nadzieje, że rynki są na tyle silne w korygowaniu majowej przeceny, by zdołały przełknąć raporty wzmacniające obawy, iż globalna gospodarka łapie zadyszkę. W efekcie gracze zignorowali nocne sygnały z Australii, gdzie PKB w I kwartale spadł o 1,2 procent i Chin, gdzie indeks PMI dla przemysłu sygnalizował słabszą koniunkturę. W takim otoczeniu WIG20 zdołał zacząć sesję od zwyżki zbliżonej do 0,4 procent. Niestety już po pierwszych wymianach widać było, iż za wzrostem nie idzie duży kapitał i rynek utknął w trendzie bocznym na przeszło pięć godzin. Starczy powiedzieć, iż do 14:00 średni obrót na godzinę niewiele różnił się od 50 mln. Na usprawiedliwienie rynku należy jednak przywołać oczekiwanie na dane z amerykańskiego rynku pracy i przemysłu.
Raport ADP, tradycyjnie czytany, jako ułomny wskaźnik tego co w piątek opublikuje Departament Pracy, okazał się na tyle słaby – liczba miejsc pracy w sektorze prywatnym wzrosła o 38.000, gdy oczekiwano 180.000 – iż po 14:15 nastroje na świecie uległy pogorszeniu a WIG20 wszedł w falę spadkową, która przetrwała kolejne trzy godziny. Podaży pomagał równie słaby odczyt indeksu ISM dla przemysłu w USA, który spadł o blisko 7 punktów. Bilansem dnia jest spadek WIG20 o 0,07 procent z obrotem na poziomie 651 mln. Proste porównanie aktywności ze środy z sesją wczorajszą (obrót na poziomie 1,2 mld) zmusza do ostrożnego szacowania szans podaży. Zwłaszcza, iż na wykresie WIG20 stale obowiązuje obroniona niedawno linia trendu wzrostowego. W praktyce oznacza to, iż ocena techniczna musi zostać zawieszona do czasu, aż podaż upora się z trendem albo popyt ze szczytem trendu.
Jeśli gdzieś należy szukać zmiennych, które wspierają sprzedających, to w otoczeniu rynku, skąd przychodzi coraz więcej niepokojących sygnałów o stanie poszczególnych gospodarek. Kluczowe dane z USA już dziś przesądzają właściwie o tym, iż wbrew nadziejom II kwartał nie będzie znacząco lepszy od słabego I kwartału. Również sytuacja w Grecji nie znajdzie ostatecznego finału w bliskim terminie. W takim kontekście trudno nie oczekiwać, by uwaga większości rynków nie skierowała się znów na Rezerwę Federalną i decyzję o zakończeniu programu luzowania ilościowego. Po opublikowanych dziś danych nie ma wątpliwości, iż powrót polityki zwalczania inflacji znów staje się odległą perspektywą a pierwszej podwyżki ceny kredytu można oczekiwać dopiero w 2012 roku.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 5868 gości