W Europie wzrost wciąż niepewny

W czwartek eurodolara uratowali po raz kolejny Amerykanie, według których najwidoczniej sytuacja w Europie zupełnie już nie przeszkadza. Na starym kontynencie sesja była spokojna i niezbyt ciekawa. Czy dziś czeka nas coś interesującego?

W czwartek eurodolara uratowali po raz kolejny Amerykanie, według których najwidoczniej sytuacja w Europie zupełnie już nie przeszkadza. Na starym kontynencie sesja była spokojna i niezbyt ciekawa. Czy dziś czeka nas coś interesującego?

Wczoraj na rynkach w zasadzie od rana widać było, że byki chcą zaatakować poziom 1,33. Czynnikiem, który miał być motorem napędowym dla popytu były dane z Niemiec i tamtejszy indeks instytutu Ifo. Przed publikacją wykres ustawił się tuż przy granicy 1,33, a gdy dane okazały się wyższe od prognoz, bykom nie pozostało nic innego jak poprowadzić wykres na wyższe poziomy. Sam odczyt był na tyle dobry, że po pierwsze potwierdził wzrostowy trend, a po drugie był najwyższy od lipca ubiegłego roku.

Oczywiście pierwszy impuls był na tyle silny, że sprowadził wykres do okolic 1,3340, ale na utrzymanie tego poziomu mocy już nie było. Ważne potem było, to, ze EUR/USD wybronił najbliższe wsparcie, a więc 1,3280, co w późniejszym czasie było dobrą „półka” pod atak w sesji amerykańskiej. Potem nastroje nieco zepsuła Komisja Europejska, która na bieżący rok prognozuje recesję w Strefie Euro. Warto przypomnieć, że jeszcze w poprzednim odczycie przewidywany był wzrost o 0,5proc. (teraz spadek PKB o 0,3proc.). Ale przy tak znieczulonym rynku, eurodolar zareagował czysto kosmetycznie.

W czwartek kalendarium było ubogie. W zasadzie poza indeksem Ifo i daną z Ameryki, o której za chwilę, nie było nic ciekawego. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wypadła poniżej prognoz (351 tyś., wobec 354 oczekiwań), ale w porównaniu z poprzednim odczytem liczba wniosków nie uległa zmianie. Wynik zatem dosyć neutralny, ale z przewagą dla byków.

W Stanach Zjednoczonych sesja rozpoczęła się na niewielkim minusach przez co EUR/USD lekko tracił. Potem jednak Amerykanie dobrze spisali się ze swoich obowiązków. Po raz kolejny po starcie z niższych poziomów, parkiety ruszyły na północ, zupełnie (znów) ignorując korekcyjną sesję w Europie. Wieczorem dowiedzieliśmy się również, że parlament Grecji przyjął ustawę, która umożliwi przeprowadzenie wymiany obligacji przez prywatnych wierzycieli, w wyniku której Grecja zaoszczędzi 100mld euro.. Przypominam, że stracą oni 53,5proc. wartości nominalnej papierów, a także zgodzą się na niższe oprocentowanie, w efekcie czego poniosą straty rzędu 73proc. Rynek oczywiście taki bieg wydarzeń zakładał, ale Amerykanom do dalszych wzrostów to najzupełniej wystarczyło. S&P500 wzrósł na zamknięciu o 0,43proc., podobnie zyskał DowJones. Mocno zyskał również EUR/USD, który pojawił się na najwyższym poziomie od połowy grudnia.

Wieczorem wypowiedział się szef ECB, Mario Draghi, którego zdaniem nadal ciężko zwiastować koniec kryzysu, a sam proces ożywienia to na razie powolna zmiana. Reakcji jednak większej na te słowa nie zauważyłem.

Po takiej sesji w Stanach Zjednoczonych, w Azji nie mogło być inaczej – dominowały wzrosty. Hang Seng wzrósł o 0,22proc., wspierany przez spółki z sektora nieruchomości (wzrost szósty tydzień z rzędu), SSE Comp zyskał 1,25proc., a Nikkei225 wzrósł o 0,54proc. i jest na 7-miesięcznym szczycie. Ruchy na eurodolarze były minimalne i nie warte uwagi. Ważne było, że kurs nie stracił.

Przed nami raczej spokojna sesja. Rano opublikowane zostały dane o PKB Niemiec, które k/k skurczyło się o 0,2proc. Kolejne istotne publikacje to dopiero końcówka notowań w Europie – indeks Uniwersytetu Michigan i sprzedaż nowych domów. Obie dane oczywiście z USA. Swoje obligacje sprzedadzą dziś Włochy, ale tutaj rewolucji być nie powinno. Ciekawie powinno być na eurodolarze, gdzie byki będą zmagać się z atakiem na 1,34. Zabraknąć może jednak impulsów, szczególnie w sesji europejskiej.

Jacek Jarosz
FinancialWeb