Magyarul tanulunk
- Utworzono: wtorek, 27, listopad 2012 13:31
O Węgrzech i Węgrach mówiło się ostatnio u nas w kontekście polityki wewnętrznej i zagranicznej Viktora Orbána, sytuacji gospodarczej Madziarów czy przyjazdu przedstawicieli kontrowersyjnej partii Jobbik do Warszawy w dniu 11 listopada. W ogólności natomiast gotowi jesteśmy powtarzać hasło „Polak-Węgier dwa bratanki” oraz wspominać Stefana Batorego, de facto jednak z „bratankami” rzadko kiedy potrafimy się dogadać w ich języku – lub w naszym.
Cóż, nie bacząc na to, czy Węgrzy sięgną po polszczyznę, możemy wyjść z inicjatywą i rozpocząć naukę ich języka. Tak postąpił jakiś czas temu autor tych słów, jakkolwiek trudy tzw. codziennego życia, ograniczoność czasowa doby i konieczność snu skutecznie utrudniają mu systematyczne szlifowanie mowy Madziarów. W teorii jednak dotarł on już wystarczająco daleko w swoich próbach, by móc z czystym sumieniem napisać parę słów o ciekawym języku Węgrów.
Język ten, jak powszechnie wiadomo, nie należy do indoeuropejskich. Przypomnijmy, że do rodziny języków indoeuropejskich należą m.in. języki słowiańskie, germańskie, romańskie, a także sanskryt i liczne języki Indii, język perski czy języki bałtyckie (jak litewski). Co za tym idzie, my – Polacy – mamy wspólne niektóre słowa z Hindusami sprzed kilku tysięcy lat (z dokładnością do pewnych zniekształceń). Język węgierski to zupełnie inny świat, świat języków ugrofińskich z rodziny uralskiej. Wśród ugrofińskich wyróżniamy języki fińskie oraz ugryjskie. Węgierski, wraz z maleńkimi liczebnie grupami chantyjską i mansyjską należy do tych ostatnich.
Jest to język aglutynacyjny, co oznacza, że do rdzeni słów dodaje się specjalne afiksy określające pozycję słowa w zdaniu. Najlepiej wyjaśnić to na przykładach. Słowo kert oznacza „ogród”, kertem to tyle co „mój ogród”, zaś kertemről to „z mojego ogrodu” (np. gdy chcę powiedzieć, że wracam z mojego ogrodu). Z początku wydaje się to niezwykłe, ale łatwo można się przyzwyczaić. Zresztą to wcale nie oznacza, że w węgierskim nie można podkreślić (ale dodatkowo) osoby właściciela odrębnym słówkiem, stąd np. „bilet” to jegy, natomiast „mój bilet” i „wasz bilet” można określić jako az én jegyet i a ti jegyetek.
Znacznie bardziej niezwykłe jest zjawisko podwójnej koniugacji, tj. odmiany czasownika przez osoby. Trudno tu znaleźć jakieś porównanie do polszczyzny. Wyobraźmy sobie, że w pewnych przypadkach (pomińmy na razie to, w jakich) mówimy w pierwszej osobie liczby pojedynczej „otwieram”, zaś w innych „otwieruję”. W jednych „nagrzewają”, w innych „nagrzewywują”. Coś w tym rodzaju pojawia się w węgierskim – jest to tzw. podział na koniugację podmiotową i przedmiotową. Tę drugą stosuje się np., gdy przedmiotem jest imię własne lub wyraz z przyrostkiem dzierżawczym. Stąd np. „żałuję” może wystąpić w postaci sajnálok lub sajnálom, zaś „robimy” – jako csinálunk lub csináljuk. Szczegółowe zasady dobierania jednej lub drugiej formy to już kwestia wykraczająca poza ramy takiego tekstu.
Bardzo istotna jest także harmonia samogłosek. Otóż w większości słów węgierskich wykorzystuje się tylko jeden „pakiet” samogłosek – albo przednie (e, é, i, í, ö, ő, ü, ű), albo tylne (a, á, o, ó, u, ú). Końcówki, które dodajemy do słów, są dobierane według zasad harmonii. Stąd np. w przypadku słowa tudni („wiedzieć”, „umieć”) mamy tudok w pierwszej osobie liczby pojedynczej, ale dla felelni („odpowiadać”) będzie to felelek (a nie felelok). Analogicznie: jeśli „dziecko” to gyermek, wówczas „nasze dzieci” to gyermekeink, ale „nasze kartki” to lapjaink (a nie lapjeink).
Jak czytać węgierskie słowa? W wymowę samogłosek nie będziemy się tu raczej wdawać, wymagałoby to szczegółowych opisów, które zresztą każdy mógłby nieco inaczej zinterpretować. Dość powiedzieć, że kreski nad e oraz i oznaczają zmiękczenie i pewne wydłużenie tych samogłosek, o oraz u z dwukropkami czytamy mniej więcej podobnie jak w niemieckim, z kolei w wersji z kreseczkami dodatkowo wydłużamy głoskę. Literka u z kreseczką oznacza przedłużenie zwykłego u, ciekawe jest natomiast to, że zwykłe a czytamy prawie jak nasze o, dopiero a z kreseczką to „prawdziwe” a, jak u lekarza od chorób gardła.
Co do innych znaków, to sporą konsternację może budzić fakt, że s i sz czyta się dokładnie odwrotnie niż w języku polskim. Stąd też słowo magas („wysoki”) będzie brzmieć prawie jak „mogosz”, zaś piszkos („brudny”) czytamy „piskosz”. Poza tym gy to coś pośredniego między „dj” a „dź” (stąd też słowo nagy, czyli „duży”, to „nodj” / „nodź”), ny traktujemy jako „ń”, cs pełni rolę „cz” (csúnya – „brzydki” – „czuunjo”), zaś zs odpowiada „ż” (zsemle – „bułka” – „żemle”).
W języku węgierskim mamy bardzo dużo przypadków, nie mamy natomiast rodzajów gramatycznych (a więc podziału rzeczowników na męskie, żeńskie i nijakie). Bardzo intrygujące jest to, że właściwie nie ma czasownika „mieć”. Zamiast niego stosuje się specyficzną konstrukcję, która w języku polskim brzmiałaby dość groteskowo. Otóż zdania Nekem nincsenek barátaim i Neki van ruhája oznaczają tyle co „Ja nie mam przyjaciół” i „On / ona ma ubranie”, choć dosłownie należałoby je przetłumaczyć mniej więcej tak: „Mnie nie ma moich przyjaciół” i „Jemu / jej jest jego / jej ubranie”.
Jak widać, język węgierski pełen jest niespodzianek i choćby dlatego warto się nim zainteresować. Dobrym, klasycznym podręcznikiem jest wielokrotnie wydawany „Język węgierski dla początkujących” – samouczek autorstwa Eugeniusza Mroczko. Umożliwia on naukę bez nauczyciela, ponieważ zawiera tłumaczenie większości węgierskich czytanek, szczegółowe opisy gramatyki, wymowy i słownictwa, jak również klucz z rozwiązaniami wszystkich zadań.
J. Sobal
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 2283 gości