Kafka w odcieniach szarości
- Utworzono: środa, 22, maj 2013 05:18
Istnieją filmy, które oglądać można choćby tylko dla ich scenografii czy też - w szerszym ujęciu - przesycającej je atmosfery. Oczywiście mają one swoją fabułę, akcję i nawet przesłanie, ale wszystko to wyblakłoby po odarciu z odpowiedniej estetyki. Do takich filmów skłonny byłbym zaliczyć "Mroczne Miasto" ("Dark City"), spaghetti westerny Sergio Leone, adaptacje Poego w reżyserii Cormana czy "Pustynię Tatarów". Ostatnio do tej prywatnej listy dołączył "Kafka" z 1991 roku, wyreżyserowany przez Stevena Soderbergha.
Tu i ówdzie spotkałem się z zarzutami, jakoby film ograniczał się do połączenia w mało sensowny sposób kilku wątków z najsłynniejszych dzieł Kafki, a następnie nadania tej mieszance "kafkowskiego" klimatu (przy pomocy oczywistych środków). Owszem, ale nikt nigdy nie twierdził, że ma to być np. biografia pisarza, choć uczyniono go głównym bohaterem. To zresztą bardzo dobrze, bo w podglądaniu czyjegoś prawdziwego życia (czy tym bardziej - cudzej wizji czyjegoś życia) jest zawsze coś krępującego, jak w każdym podglądaniu i podsłuchiwaniu. Soderbergh nie udaje zresztą, że jego Kafka to biografia. W oczywisty sposób jest to raczej wariacja na temat kafkowskich motywów, ale to właśnie klimat, atmosfera, styl i estetyka są jej największymi atutami.
Rzecz oczywiście rozgrywa się w Pradze - krótko po pierwszej wojnie światowej. Oczywiście to już nie fin de siecle, to raczej złowroga epoka totalnej mobilizacji i wielkich przemian społecznych tudzież obyczajowych. Mimo tego owa filmowa Praga ma w sobie jeszcze wiele klimatu rodem ze schyłku la belle epoque - co widać w intrygujących ujęciach ciasnych, brukowanych uliczek i zaułków, wijących się bez końca i zanikających w półmroku. To świat tanich wodewili i knajpek, w których toczy się dekadenckie, mieszczańskie życie jak z demaskatorskich obrazów George'a Grosza. A pod tym wszystkim kotłują się dziwne, rewolucyjne stowarzyszenia, gromadki tajemniczych konspiratorów niczym gromadka z lovecraftowskiej "Ulicy", knujących spisek przeciw majestatycznemu Zamkowi, górującemu nad miastem.
Zamek jest oczywiście w dużej mierze budowlą ze słynnego "Zamku" Kafki, jakkolwiek różnica tkwi w tym między innymi, że w filmie bohaterowi udaje się doń dostać. Zamek okazuje się rzecz jasna ostoją władzy i biurokracji - wszechwładnej, mrówczo zorganizowanej, ale też nie dającej się pojąć, wtłaczającej człowieka w swoje tryby bez pytania go o zgodę. Fakt, że krytycy często doszukują się w utworach Kafki drugiego, trzeciego i n-tego dna, odrzucając prostą interpretację, iżby traktowały one o alienacji jednostki w świecie urzędów, formalności i przepisów. Istotnie, niepewność i obcość kafkowska jest zapewne głębsza, co jednak nie zmienia tego, że również ów poziom lęku przed złożonością społeczno-państwowych mechanizmów organizacji życia jest w niej obecny.
Film jest przez większość czasu czarno-biały, co tylko potęguje atmosferę. Niektóre sceny podkreślane są urokliwą muzyką, która przywołuje na myśl Erica Satie lub też - miłośnikom bardziej niszowych eksperymentów - francuskie projekty Land czy Fin de Siecle (oba wszak ewokują klimat Europy fin de siecle'u i lat międzywojennych). Wieść gminna niesie, że film w niektórych kręgach zyskał sobie status kultowego, co zresztą w żadnym razie nie powinno dziwić. W rolę Kafki wcielił się słynny Jeremy Irons i zdaje się, że wypadł w niej naprawdę nieźle. Dzieło Soderbergha po niemal ćwierćwieczu raczej nie gości już na ekranach kin, ale oczywiście stosunkowo łatwo do niego dotrzeć innymi kanałami. Innymi tajemniczymi zaułkami i uliczkami, w nikłym blasku gazowych latarni...
B. Garga
"Kafka", 1991, reż. Steven Soderbergh, wyst. Jeremy Irons (Kafka), Theresa Russell (Gabriela), Joel Grey (Burgel), Ian Holm (Dr Murnau), Jeroen Krabbe (Bizzlebek) i inni.
-
Popularne
-
Ostatnio dodane
Menu
O Finweb
ANALIZY TECHNICZNE
Odwiedza nas
Odwiedza nas 2475 gości